18 lis 2016

Prolog - Mała, nie śpij



- Mamo.. przestań. - powiedziałam, lekko speszona.
Stałam w objęciach najprzystojniejszego faceta w naszym liceum, który dziś szedł ze mną na studniówkę. David od dawna budził respekt w oczach moich rodziców. No cóż, nasze rodziny dobrze się znały. Syn najbardziej szanowanego chirurga w mieście, a może i w Stanach. W przyszłości jego następca. Nie mogło być inaczej. Musiał się znać z moim ojcem. Zarówno ten starszy jak i ten młodszy. Nazwiska Sanchez i Johnson były wiśniami na każdym amerykańskim torcie.
- Bawcie się dobrze. David, opiekuj się nią. - mój tato obrał taktykę miłego, ale surowego faceta, który mimo świetnych kontaktów z jego rodzicami chciał mu pokazać, że jeśli uronię przez niego łzę, to będzie mógł wyjechać na inną planetę. 
- Dzięki tato. Pa mamo. - przytuliłam ich z uśmiechem, po czym na nowo ujęłam dłoń Davida i poszłam z nim do jego auta.
Czarne BMV błyszczało dziś bardziej niż kiedykolwiek. Musiało spędzić w warsztacie cały tydzień. Uśmiechnęłam się, kiedy otworzył mi drzwi. Podziękowałam mu delikatnym pocałunkiem w policzek i wsiadłam do środka. Zanim zdążyłam zapiąć pasy zobaczyłam jak moja mama wyjeżdża z podjazdu i znika po chwili z pola widzenia. Dyżur nocny, na który i tak przeze mnie już lekko się spóźniła. Pracuje w tym samym szpitalu co pan Johnson, tylko, że ona jest ordynatorką oddziału kardiologicznego. Pokręciłam głową z uśmiechem, a po chwili i my wyjechaliśmy spod mojego domu. 
*
- Sanchez, pragnąłem cię cały wieczór od kiedy stanąłem w tych cholernych drzwiach. - mruknął David. - Czy ty musisz mnie tak pociągać?
- Może. - zaśmiałam się i przyległam do jego ust, całując je zachłannie. 
Jego ręka powędrowała wzdłuż mojego uda, a potem na pośladki i z powrotem. Nasze rzeczy już dawno leżały porozwalane po jego pokoju, a my zajmowaliśmy się sobą. Związek z nim był czymś wyjątkowym. Czułam, że go kochałam i że to wszystko, było naprawdę dobre i właściwe. Wiedziałam, że tak powinno być i nie przeszkadzało mi to. 
- Och, piękna. - mruczał, obcałowując moje uda, brzuch i piersi, na co z moich ust wydobywał się cichutki jęk. 
Po chwili on zrobił to samo, lecz ani trochę nie z przyjemności. Wręcz warknął, kiedy usłyszał dzwonek mojego telefonu. Przebój Seleny Gomez roznosił się teraz po całym pokoju.
- Nie odbieraj. - jęknął.
- Nie zamierzam. - wymamrotałam, na co on zadowolony wrócił do pieszczot.
Gdy dzwonek się uciszył, a ja zamknęłam powieki z przyjemności, jaką dawały mi jego usta, telefon znów dał o sobie znać. Westchnęłam, kręcąc głową a David usiadł zdenerwowany, podając mi torebkę. Podziękowałam mu uśmiechem, wyciągając komórkę i odbierając od razu widząc, kto dzwonił. 
- Tata? - powiedziałam do słuchawki troszkę zdziwiona tą porą. 
- Mama miała wypadek. - usłyszałam po drugiej stronie drżący głos mojego ojca.
W tym momencie ten cały plan, zwany życiem, poszedł po prostu się jebać. 


3 komentarze:

  1. O kurcze! Jak tak czytamy te fragmenty aż chcemy przeczytać tę książkę! Uwielbiamy takie romanse z dreszczykiem emocji ^^ Super napisane! Musimy wypożyczyć! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada :D

    OdpowiedzUsuń