30 sty 2016

#7 Pod lupą " Kochani, dlaczego się poddaliście? "




źródło: http://lubimyczytać.pl/



Pora na kolejną recenzję! Tym razem książki, która całkowicie podbiła przez przypadek moje serce. Oczywiście na początek tradycyjny wstęp, gdzie znajdziecie informacje odnośnie recenzowanego dziś dzieła.

Tytuł: Kochani, dlaczego się poddaliście?
Autor: Ava Dellaira
Okładka: miękka
Liczba stron: 304
Liczba rozdziałów: -
Wydawnictwo: Amber
Oryginalny tytuł: Love Letters to the Dead
Data wydania: 17 marca 2015
Cena: 37,80 zł
Ekranizacja: planowana












Opis książki

Gayle Forman, autorka Zostań, jeśli kochasz, poleca swoim czytelniczkom książkę, która „roztrzaskała jej serce i poskładała nanowo”.
Nominacja Goodreads do Najlepszej Książki Młodzieżowej 2014.
Debiut sprzedany do 18. krajów!
Prawa filmowe Fox 2000, producentem będzie twórca przebojukinowego Gwiazd naszych wina.

Szesnastoletnia Laurel nie może się pogodzić z tragiczną stratą siostry. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli: Kurta Cobaina, Amy Winehouse, Jima Morrisona, Janis Joplin… Pisze do nich listy. Z tych listów układa się opowieść o niej samej, jej cierpieniu, samotności, poszukiwaniu siebie i przebaczeniu.
Kochany Kurcie, chciałam napisać do osoby, z którą mogłabym pogadać. Chciałabym, żebyś mi powiedział, gdzie teraz jesteś i dlaczego odszedłeś. Byłeś ulubionym muzykiem mojej siostry May. Odkąd jej nie ma, trudno mi być sobą, bo tak naprawdę nie wiem, kim jestem…
Laurel podziwiała siostrę, ale czuła się przez nią zepchnięta w cień. Teraz usiłuje pogodzić się z tym, co się stało i odnaleźć siebie. Choć nie jest łatwo opłakiwać kogoś, komu się nie wybaczyło…
Pisze o tym, co się zdarzyło, przeżywa to jeszcze raz. Zwierza się, pyta. Te listy i miłość, którą odkrywa, pozwalają pojednać się z życiem i z sobą samą. Rozumie, że nie mogła ocalić siostry, ale może ocalić siebie.
źródło: http://wydawnictwoamber.pl/
Kilka słów o autorce

Urodziła się w Los Angeles, lecz jej rodzina przeprowadziła się do Albuquerque, gdzie spędziła dzieciństwo. Już od najmłodszych lat lubiła pisać, a jej marzeniem było pójście w tym kierunku. Dostrzegała piękno w rzeczach zwykłych. Skończyła Uniwersytet w Chicago, gdzie otrzymała tytuł magistra. Przeniosła się do Los Angeles, by spełnić marzenie bycia scenarzystką. Tam powiedziano jej, że powinna zostać pisarką. Pomysł na książkę podczas jazdy autem, gdy stała na czerwonym świetle, dokładnie to na tytuł. Teraz mieszka w Santa Monica, w małym mieszkanku niedaleko plaży. Uwielbia sport oraz kwiaty. Spędza czas ze swoją rodziną na codzień, no i chodzi do pracy.






Recenzja

Po raz pierwszy miałam do czynienia z książką o takim temacie. Szesnastoletnia Laurel jest załamana po śmierci siostry May, o którą się obwinia. Życie dało jej wielu idoli, których poznała głównie dzięki May. Ich rodzice rozwiedli się, a ona co drugi tydzień zmienia mieszkanie. Dom jej taty, lub cioci. Jej mama wyjechała, choć ma z nią kontakt. Jest przekonana, że kobieta nienawidzi ją i obwinia o tragedię rodzinną. Zmienia szkołę, by nikt nie musiał współczuć jej tego, co się stało. Jednocześnie chce zacząć nowy rozdział. W pierwszy dzień szkoły idzie ubrana nawet w ubranie May. Nauczycielka zadaje klasie pracę domową, polegającą na napisaniu listu do kogoś zmarłego. Tak zaczyna się codzienność nastolatki, gdzie ponownie odkrywa siebie, zwierzając się do swoich idoli takich jak Amy Winehouse, Jima Morrisona, Janis Joplin i innych osobistości. Nie oddaje listu na czas, a w szkole poznaje osoby, które znali jej siostrę. Listy są przepełnione pięknymi cytatami i przemyśleniami nastolatki, w które wplata dialogi i sytuacje z danego dnia czy przeszłości, gdy jej siostra jeszcze żyła. Rozumie, że mimo miłości do niej, to i tak czuła się zepchnięta w cień. Laurel zaczyna zadawać się z pewną parą oraz chłopakiem, który jej się podobał. Poznaje na własnej skórze, co to nocne wyjścia, czy inne sprawy, które robiła jej siostra. Całuje się, ma swoją drugą połówkę oraz przyjaciółki, które są homoseksualne. To kolejny fajny kontrast. Zazwyczaj w książkach spotykałam męskich homoseksualistów, a tu jest inaczej. Poznałam też ich sposób kochania. Kochają jak mężczyzna kobietę i na odwrót. Tak samo cierpią z powodu miłości, jest im jeszcze trudniej niż osobie heteroseksualnej. Laurel toczy walkę między z samą sobą. Dorastamy razem z nią i przeżywamy historię coraz mocniej. Szczerze mówiąc powód śmierci May był dla mnie do końca nieznany i gdy Laurel opowiedziała, co tak się naprawdę stało, byłam w małym szoku bo nie spodziewałam się aż takiej akcji z tym związanej. Myślałam, że po prostu przedawkowała narkotyki, czy coś podobnego, a tu zaskoczenie. Duże zaskoczenie, które tak przybiło obie dziewczyny, że jedna z nich po prostu umarła z własnej woli. Dowiecie się dokładnie jak i dlaczego, czytając tą książkę. Uprzedzam, że musicie dojść do końca. Zakończenie było dla mnie troszkę banalne, choć piękne. Każdy list był cudowny i czułam się, jakby Laurel czytała je mi. Niesamowite uczucie. W środku książki przeżyłam kryzys, ponieważ wydała mi się niewarta dalszego czytania i czułam do niej niechęć. Potem mimowolnie wróciłam i dalej się w niej zakochałam. Szkoda, że ostatnie listy wydawały się pisane na szybko, jakby autorka nie miała pomysłu i chciała szybko to jakoś zakończyć. Nie wiem, czy tylko ja miałam takie odczucie, no ale w końcu to recenzja z mojej perspektywy. Spodobało mi się, że nie było tu dużo przekleństw, o ile jakieś były. Jak już to kilka. Naprawdę kilka. Najlepszym wątkiem był dla mnie z pewnością homoseksualny związek oraz pomysł z pisaniem tych listów. Dużym minusem, z czym się nie spotkałam jeszcze to to, że książka miała błędy, polegające na zjadaniu liter w słowach. Nie zdarzało się to jakoś notorycznie, ale od czasu do czasu i zbijało z tropu. To też sprawiło, że się do niej zniechęciłam i bałam się, że będzie tylko gorzej. Na szczęście już po połowie tego nie było i oszczędziłam sobie nerwów.
Książka jest na pewno czymś bardzo psychologicznym i każda osoba, która straciła boleśnie ważną dla siebie osobę, może w niej się zagłębić. Czuję, że pomoże i wesprze. Może i lepiej niż niejeden psycholog. Dla mnie była taką terapią i zmieniła mnie w jakichś dziedzinach. Czytałam ją z wielkim zamyśleniem i co jakiś czas sprawiała, że mimowolnie skłaniałam się do refleksji. Raz spowodowała, że zachciało mi się płakać. Po opisie nie sądziłam, że książka będzie pisana w ten sposób. Osoby, których nie znałam, a które były bardzo sławne poznały mnie. Gdy tylko skończyłam czytać całą książkę, przeczytałam o nich różne inne informacje, bo listy miały też ich jakąś drobną biografię. To też było naprawdę fajne. Piosenki, filmy... wszystko przejrzałam i nie dziwię się, że Laurel wybrała ich jako swoich idoli. No i May jako ulubieńców. Duże pokłony dla tak wielkiego szacunku dobrej pracy.
Książka jest nieskomplikowana w fabule i w języku, więc nawet niejadek książek może się w niej zaszyć. Jeśli ktoś lubi psychologię to też spokojnie może ją nabyć, bo jest warta wielu doznań, które nam podaje. To pierwsza moja książka o takiej strukturze i życzę tylko, by było takich więcej. Film na jej podstawie musi być cudowny i jeśli taki nie będzie po jego publikacji, to uduszę!

Czy warto ją przeczytać?
Moim zdaniem warto. Szczególnie dla osób, które zostały poszkodowane przez los. Obojętnie, czy w wypadku, czy śmiercią naturalną, czy jakikolwiek innym sposobem. Na pewno znajdziecie tu otuchę, wsparcie i osobę, która też cierpiała i zagubiła się w tym. Polecam ją osobom, które lubią odrobinkę psychologii, bo jest jej tu dużo. W końcu dziewczyna się zmienia powoli, na gorsze i na lepsze, przeżywa bunty, szczęście, miłość... Naprawdę dużo tam jej myśli i można też pobawić się w takiego psychologa i pomyśleć, co by się mogło jej doradzić, jakie błędy popełniła i co byście zrobili na miejscu jej, jej rodziny, czy May, która rozwiązanie znalazła w śmierci. Jest warta przeczytania i z pewnością się wyróżnia na tle innych książek.

Ocena: 7/10

Kilka cytatów z książki:

Każde z nas jest dziwne na swój sposób, ale jak jesteśmy razem, robi się to normalne.

Myślę, że kiedy się traci kogoś bliskiego, to trochę tak, jakby się traciło siebie.

Można być szlachetnym, odważnym i pięknym, a mimo wszystko czuć, że się upada.
Czasem chcielibyśmy, żeby nasze ciała wyraźniej pokazywały, co nas boli, historie, które chowamy w sobie.
Ludzie odchodzą, ale mogą też wracać.

Kilka zdjęć książki:








Czytaliście tą książkę? A może od teraz macie zamiar? Lubicie takie książki? Co sądzicie na temat takiej formy?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz