30 sty 2016

One Shot cz.2 " Ty jesteś dla mnie niebem, słońcem, które nigdy nie zachodzi."





***

Czasami życie płata nam figle. Pląta wszystko co mamy i przypomina o dawnych sprawach, które do tej pory nas ranią. Chcesz zapomnieć, a to mimo wszystko wraca, z każdym natarciem bardziej silne. Pogłębia rany, które już były prawie zagojone. Po co.? Tego nikt nie wie. Cierpienie to podstawowy budulec życia. Bycie wyłącznie szczęśliwym jest totalnie przereklamowane... A każdy z nas po prostu musi się z tym pogodzić...

***

- Leon...? - wyjąkała. - Co ty tu robisz.?
- Violetta, proszę wybacz mi. - powiedział. - Zachowałem się wtedy jak debil, wiem. Żałuję tego co się stało.
- Maxi, Fran... wpadnę jutro. Dzięki za wszystko. - odpowiedziała i wzięła Alex'a na ręce. - Chodź, skarbie. Wracamy do hotelu.
- Violetta... - powiedział Leon.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. - spojrzała mu w oczy. - Miałeś mnie gdzieś, odkąd wyjechałam. Nie dzwoniłeś, nie pisałeś... zero kontaktu. A teraz przychodzisz i próbujesz zgrywać przykładnego chłopaka.? Przepraszam, ale na mnie to nie działa.
- Daj mi to wytłumaczyć. - poprosił.
- Nie masz mi czego tłumaczyć. - odpowiedziała i wsadziła Alex'a do wózka.
- Nie wiedziałem, że mamy dziecko. - powiedział.
- Dziecko tu nic nie zmienia. Przyjechałam tu tylko na 2 dni, nie do ciebie, nie żeby z tobą porozmawiać bo nie chcę z tobą rozmawiać. Jestem tu, bo jutro mój tato ma urodziny. Nie zamierzam powtarzać sytuacji z przed lat i znów płakać. - powiedziała cicho i wyszła z domu, prowadząc wózek.
- Alex to mój syn... - odpowiedział, idąc obok niej.
- Nie, to nie jest twój syn. Jedyne co cię z nim łączy to więzi krwi i wygląd, nic więcej. - powiedziała. - Daj mi spokój.
- Violetta, kocham cię. - złapał ją za rękę.
- Ja Ciebie też. - szepnęła, patrząc na niego. - Ale to nic nie zmienia. Dowód miłości dałeś mi wtedy na torze.
- Nie chciałem... - przedłużył.
- Nie kłam. - odpowiedziała szybko.
- Wtedy... chciałaś mi powiedzieć o ciąży, prawda.? - zapytał.
- Tak, chciałam. - powiedziała cicho. - I cieszę się, że tego nie zrobiłam.
- Daj mi drugą szansę, proszę. - pogłaskał ją po policzku, ale ona od razu zabrała jego rękę,
- Alimentów nie chcę od ciebie. Możesz odwiedzać Alex'a kiedy chcesz, ale ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - odpowiedziała i odwróciła się w stronę wózka. - Gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia.
Po jej policzku spłynęła łza, którą po chwili otarła. Nie słuchała co mówił, po prostu poszła w stronę hotelu. Łzy spływały jej po policzkach. Wszystko co ją tu zabolało najbardziej wróciło, razem z nim, ze zdwojoną siłą. Cieszyła się, że Alex śpi. Nie chciała, by widział ją w takim stanie. Weszła do pokoju, stawiając wózek obok drzwi. Ostrożnie wzięła synka na ręce i zaniosła do łóżeczka. Ściągnęła mu buciki, czapeczkę i sweterek po czym nakryła kocykiem. Szybkim krokiem poszła do kuchni. Wyjęła z szafki na górze opakowanie, z którego wycisnęła dwie tabletki. Włożyła je szybkim ruchem do ust i popiła wodą. Odetchnęła głęboko, powoli się uspokajając. Żałowała, że poszła na te spotkanie, że w ogóle przyjechała. Mogła wysłać mu po prostu kartkę z życzeniami lub zadzwonić...

* wieczorem *

Wyjęła Alex'a z wanny i dokładnie powycierała ręcznikiem. Nasmarowała go lekko oliwką, przypudrowała i założyła pieluszkę. Ubrała go w kremowy kombinezonik do spania. Na koniec pocałowała go w czoło. Alex nie był śpiący, bo niedawno się obudził. Wzięła go na ręce i zaniosła do pokoju. Rozłożyła jego ulubioną matę z zabawkami i posadziła go na niej. Z uśmiechem zatracił się w zabawie miękkimi klockami. Dbała o jego bezpieczeństwo, bo był jej oczkiem w głowie. Chciała usiąść obok niego, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Mamusia zaraz przyjdzie. Baw się grzecznie. - ucałowała go we włoski i poszła otworzyć.
Przekręciła górny zamek i pociągnęła za klamkę.
- Dobry wieczór. - powiedział Leon z lekkim uśmiechem. - Alex śpi.?
- Nie, nie śpi. Przed chwilą się obudził, umyłam go, a teraz się bawi, więc możesz wejść. - odsunęła się, a on wszedł. - Nie sądzisz, że jest trochę późna pora na odwiedziny.?
- W sumie to tak, ale chciałem go zobaczyć. - odpowiedział, a ona zamknęła drzwi. - To dla ciebie.
- Dziękuję, ładne są. - powiedziała i wzięła bukiet róż.
- A gdzie Alex.? - spytał.
- W tamtym pokoju. - wskazała.
- Oki, dzięki. - kiwnął głową i poszedł do niego.
Z jednej strony cieszyła się, że przyszedł bo go ciągle kochała, ale z drugiej strony nadal żywiła do niego urazę. Poszła do kuchni. Nalała wody do wazonu i wstawiła do niego bukiet. Odstawiła to na okno i poszła do łazienki. Zamknęła drzwi na klucz, rozebrała się i weszła pod prysznic. Odkręciła kran, a stróżki wody oblały od razu jej ciało. Rozkoszowała się chwilą. Nasmarowała się balsamem, umyła włosy, spłukała się oraz wydepilowała, po czym wyszła. Dokładnie się wytarła. Zauważyła, że zapomniała piżamy i bielizny. Westchnęła. Mimo woli musiała założyć czerwoną, koronkową bieliznę i skąpą, czarną koszulę nocną. Wysuszyła i rozczesała włosy, umyła zęby i wyszła z łazienki. Weszła do pokoju. Leon bawił się z Alex'em, a gdy weszła od razu na nią spojrzał. Zamurowało go, bo dziewczyna wyglądała teraz niezmiernie atrakcyjnie, a ta koszula dokładnie to pokazała. Lekko się uśmiechnął, a w jego oczach pojawiły się chwilowo ogniki pożądania. Violetta zauważyła to i lekko się zarumieniła przez to. Alex ziewnął słodko.
- Ymm... Chodź ty mój śpioszku. - zachichotała lekko i wzięła Alex'a na ręce.
- Mama... - mamrotał, ocierając rączkami oczka.
- Tak, mamusia jest obok, skarbie. A teraz zamknij oczka i śpij kochanie. Słodkich snów. - powiedziała i położyła go do łóżeczka, nakrywając kocykiem,
Alex zamknął oczka i zasnął po kilku sekundach. Leon z Violettą wyszli z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.
- Jest cudowny. - powiedział Leon, gdy weszli do salonu.
- Tak, jest niesamowity. Musieliście się super bawić, że tak szybko zasnął. - odpowiedziała z lekkim śmiechem. - Chcesz coś do picia.?
- Kawy. - odpowiedział.
- Chcesz kawy, a niedługo idziesz spać. Ciekawa koncepcja. - zaśmiała się i poszła z nim do kuchni.
- Nie masz nic przeciwko, jeśli jeszcze chwilę zostanę.? - spytał.
- Nie. Możesz zostać. - odpowiedziała po chwili.
- Dziękuję. - powiedział i usiadł na krześle przy stole.
- Jak tam przygotowania do ślubu.? - spytała, dość obojętnym głosem, wyciągając szklanki z szafki.
- Nijak. - wzruszył ramionami.
- Jak to nijak.? - powiedziała.
- Nie będzie ślubu. - odpowiedział.
- Coś się stało.? - spytała, wsypując do szklanki kawę.
- Zrozumiałem, że nic do niej nie czuję. Nie chcę jej zranić i ożenić się z nią, bo nie umiem dać jej miłości takiej, jaką ona mi daje. Po prostu jej nie kocham. - odpowiedział.
- Dosyć późno to zrozumiałeś. - przyznała.
- Za długo zwlekałem z tym. - westchnął.
- Nie żałujesz.? - spytała, zalewając kawę gorącą wodą.
- Prawdę mówiąc to nie. - powiedział.
- Yhym. - wymamrotała i dała mu kubek z wymieszaną kawą. - Proszę. Posłodzona. Mam nadzieję, że dalej sypiesz 2 łyżeczki.
- Nadal. - powiedział z uśmiechem. - Dzięki.
- Nie ma za co. - odpowiedziała i usiadła obok niego, upijając łyk kawy.
- A jak tam w ogóle u ciebie.? Masz kogoś.? - spytał niepewnie.
- Nie, nie mam nikogo. - powiedziała z lekkim śmiechem. -  Mieszkam w Barcelonie. Pracuję jako pielęgniarka w szpitalu, czasami śpiewam na różnych uroczystościach w mieście, występy taneczne, trochę próbuję jako modelka, a od niedawna uczę w szkolę tanecznej...
- Rozwijasz się. - przyznał.
- Tak. Ale na szczęście łącze wszystko z macierzyństwem, więc... - powiedziała. - A ty co robisz.?
- Przejąłem firmę ojca, sieć hoteli w Argentynie i od czasu do czasu jeżdżę na zawodach. - odpowiedział.
- No to fajnie. - przedłużyła.
- Wypiękniałaś i to bardzo od.... tamtego czasu. - spojrzał na nią.
- Trochę chyba tak. - kiwnęła głową.
- Trochę bardzo. - powiedział z uśmiechem.
- Dzięki. - odpowiedziała z uśmiechem.
Zdali sobie sprawę, że już wypili kawę. Wstała i wzięła szklanki. Zaniosła je do zlewu, po czym starannie umyła. Delikatnie drżały jej ręce, sama nie wiedziała dlaczego. Odstawiła kubek na suszarkę. Gdy miała zrobić to samo z drugim, nagle straciła chwilowo czucie w ręce a szklanka wpadła do zlewu rozbijając się i raniąc odłamkami szkła jej drugą dłoń.
- Auuu.... - syknęła z bólu, a Leon szybko podszedł do niej.
- Gdzie masz apteczkę.? - dodał zmartwionym głosem.
- Tutaj. - wskazała na odpowiednią szafkę.
Leon wyciągnął czerwone pudełeczko i wyjął z niego potrzebne rzeczy. Ostrożnie wziął jej dłoń i wyjął pesetą odłamki szkła.
- Wiem, że boli. - powiedział czułym głosem. - Ale zaraz przestanie.
Kiwnęła głową, przygryzając z bólu wargę. Przemył rany gazikiem z wodą utlenioną, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zabandażował jej na koniec ranę i delikatnie ucałował ją w dłoń.
- Już nie boli.? - spytał czule.
- Troszkę. - powiedziała. - Dziękuję.
- Nie ma za co. - odpowiedział i pogłaskał ją po policzku. - Tak strasznie tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też tęskniłam. - szepnęła. - Codziennie, cały czas.
- Kocham Cię i zrobię wszystko, by było tak jak kiedyś. - powiedział.
- Boję się, że znów mnie zranisz. - spuściła głowę w dół.
- Nie, nie zrobię tego. - uniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham. - szepnęła.
Verdas nie wytrzymał, kochał ją i chciał dać jej dowód swych uczuć. Zbliżył się do niej. Otarł swój nos o jej, a szatynka zachichotała słodko. Z uśmiechem złożył pocałunek na jej ustach, który z chęcią odwzajemniła. Całowali się tak przez chwilę, dopóki ręka Argentynki znów nie zaczęła drżeć. Przytrzymała ją drugą ręką, ale to nic nie dawało. Oderwała się delikatnie.
- Coś się stało kochanie .? - spytał z troską w głosie.
- Jakoś tak... dziwnie się czuje. - powiedziała słabo.
- Może pojedziemy do lekarza.? - spytał.
Ona tylko zdążyła kiwnąć głową. Nagle przed oczami zrobiło jej się ciemno, a ona osunęła się po ścianie na podłogę, tracąc przytomność. Słyszała tylko cichy krzyk swojego ukochanego, by się obudziła. Nie wiedziała, że on właśnie reanimował ją i walczył, by żyła.

Ciąg dalszy nastąpi...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz