30 sty 2016

Rozdział IV





- Violetta... nie chciałem byś w ten sposób o tym dowiedziała. - powiedział Federico.
- A w jaki sposób.? Pff... co ja gadam, przecież ty mi w ogóle byś nic nie powiedział.! - odpowiedziałam zła i rozczarowana.
- Violetta.... - zaczęła Ludmiła.
- Nie Violetta. Ludmi, obiecałyśmy, że wszystko będziemy sobie mówić, tak.? A ty ukrywasz przede mną takie coś. - spojrzałam na nią.
Zapewne nie wiecie o co chodzi. A więc wytłumaczę wszystko pokrótce. Mam ciotkę.! Rozumiecie to.?! Mój zajebiście kochany brat ukrywał przede mną, że moja mama miała siostrę. Do tego zna ją już od kilku miesięcy.! Wciągnął w tą posraną tajemnicę jeszcze moją najlepszą przyjaciółkę. Ta " super " ciocia ma na imię Angeles, ale prościej to po prostu Angie. To młodsza siostra mojej mamy i co jest najlepsze - moja chrzestna.! Do cholery, to jeszcze gorzej. Nie żeby była głupia, niefajna czy jakaś taka spięta... nie, to nawet fajna babka, do tego bardzo ładna, ale sorry, ona miała mnie gdzieś jakieś 14 lat.! I co, teraz oczekuję, że tak po prostu będę z nią gadać, zwierzać się i mówić " ciociu ".? Jeśli tak, to grubo się myli. W tej chwili łączą nas tylko więzi krwi, nic poza tym.
- Violu, proszę. Zrozum moją sytuację. - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Angie.
- Co mam rozumieć.? Zostawiłaś mnie. Spędziłam prawie całe życie w domu dziecka. - spojrzałam jej w końcu w oczy. - Już naprawdę nie mówię, że mogłaś mnie przygarnąć czy coś... Ale ty nawet nie odwiedziłaś mnie, nie napisałaś... Nic. Ja aż do teraz nie wiedziałam, że mam kogoś oprócz Federico.
- Violetta... - westchnął mój brat.
- Ty jesteś nie lepszy od niej. Mówimy sobie wszystko od urodzenia, nie mamy przed sobą tajemnic. Nie, jednak ty masz przede mną i to jeszcze mnie okłamujesz. W ogóle co to miało być.?! Fajnie ci było super bawić się z ciocią, gdy ja płakałam po nocach bo nie mam nikogo oprócz ciebie.?! Dobrze o tym wiedziałeś i miałeś to gdzieś. " Mi też jest smutno, że jesteśmy sami, ale przecież radzimy sobie ",  na co były takie teksty jeśli były jednym, wielkim kłamstwem.?! - patrzyłam na niego ze łzami w oczach.
Nie żebym była tak mega wrażliwa czy coś, po prostu to co on zrobi mnie zabolało. Ufałam mu, a on mnie tak okłamał.! Może i robię źle, może nie powinnam tak się teraz zachowywać, ale nie potrafię inaczej. Po prostu nie umiem spojrzeć na to z innej, lepszej strony. Do pokoju wszedł Leon. Pewnie jestem tak głośno, że obudziłam każdego w domu. Pfff... w sumie wcześnie jest, dopiero 02:00 xd
- Powiedziałeś jej.? - zapytał Verdas.
- Nie, ja w to nie wierzę. - spojrzałam na niego. - Ty też wiedziałeś.?
- Violu, ja... - próbował mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.
- Ty, Fede, Ludmiła.. osoby na których mi zależy najbardziej, nie są ze mną szczere tylko mają tajemnice. - powiedziałam. - Nie spodziewałam się tego po tobie, Leon.
- To było dla twojego dobra. Naprawdę chętnie bym ci powiedział już na początku, ale Fede postawił sprawę jasno, że nie, a ja nie będę się wtrącał w wasze rodzinne sprawy. - odpowiedział.
- Nie chcę tego słuchać. - powiedziałam cicho. - Nie mam już siły na was.
Spojrzałam na każdego i wyszłam niezbyt szybkim krokiem z pokoju. Leon poszedł za mną i chwycił mnie za nadgarstek, ale ja szarpnęłam ręką i wróciłam do swojego pokoju. Trzasnęłam lekko, choć nieumyślnie drzwiami i rzuciłam się na łóżko, przykrywając siebie całą kołdrą. Pierwszy raz w życiu tak bardzo było mi źle. Nie wytrzymałam i pozwoliłam w końcu moim łzom się uwolnił. Momentalnie zaczęły spływać mi po policzkach, drążąc niewielkie korytarze. Złość zaczęła mijać, ale ustąpiła ona miejsce przygnębieniu, rozczarowaniu i smutku. Żywiłam do nich urazę... Może to nawet mało adekwatne słowo do tej sytuacji, ale teraz tylko to przychodzi mi do głowy. Nie miałam teraz na nic ochoty, czułam się jakby wszystko co ważne zniknęło. Ja serio nie gniewałam się już na nich, bo powoli zaczęłam rozumieć sytuację. A no tak, nic nie wyjaśniłam o co chodzi. Po śmierci mojej mamy jak Wam wiadomo, " ukochany " tatuś oddał nas do domu dziecka i wyjechał. Co powiedział rodzinie.? " Zabieram dzieci ze sobą ". Pff... Nawet tego nie umiem skomentować. Ogólnie, to oni nie wiedzieli, że jestem z Federico w domu dziecka. Dobrze, rozumiem nie dziwię się ale jest kolejna sprawa. Co z tego, że " wyjechaliśmy z nim " .? To nie ma nic do rzeczy, tak czy siak mogli zadzwonić, znaleźć nas... A oni nic nie zrobili. Wyjechali, koniec, kropka, temat zamknięty. I co to ma być za chrzestna.? Nie interesowała się mną, czy żyję czy nie. Nic, kompletnie, bo po co.? Przecież co z tego, że ja płakałam, że miałam tylko brata, że byłam przekonana, o tym że nie mam oprócz niego nikogo. Co to takiego.? Pff, kocham tą moją ironię w głosie -.- Leżałam opatulona kołdrą. Szczerze mówiąc to straciłam orientację i nie mam pojęcia, czy leżę plecami do drzwi czy nie. Płakałam, ale w moim pokoju była zupełna cisza. Jakbym była w totalnie bezludnej bibliotece. Jednak w pewnej chwili usłyszałam, że klamka w drzwiach delikatnie zaskrzypiała. A któż to się wybiera do mnie w odwiedziny. Chciałam krzyknąć " Nikogo nie ma w pokoju ", " Zajęte " lub po prostu " Nie chcę z nikim gadać " ale nie miałam ochoty w sumie nic mówić a tym bardziej z nikim rozmawiać. Poczułam jak ktoś odkrywa delikatnie moją kołdrę i zwinnym choć delikatnym ruchem wchodzi pod nią. Tym kimś okazała się Ludmi. Poznałam jej perfumy od Channel. Wtuliła się we mnie od tyłu, głowę przytulając do mojej szyi.
- Vilu, przepraszam. - szepnęła smutnym głosem.
Była to jedna z rzeczy, za którą ją kochałam. Zawsze przyszła pierwsza przeprosić, jeśli była w nawet małym stopniu winna. Nie bała się tego zrobić. I co najważniejsze - zawsze przepraszała szczerze i prosto z serca. Dopóki osoba, którą przepraszała nie wybaczy jej, to do tego czasu zdąży ją przeprosić milion razy i nieraz się przy tym popłakać.
- Gniewasz się na mnie.? - zapytała, również szepcząc.
Odpowiedziałam jej dopiero po kilku minutach. Nie dlatego, że się gniewałam, po prostu trudno mi było cokolwiek powiedzieć bo byłam bardzo zapłakana. Szczerze, to pierwszy raz w życiu tak mam.
- Nie. Nie gniewam się. - powiedziałam cicho, a ona na te słowa mocniej wtuliła się we mnie i dała czułego całusa w policzek.
- Weź, bo ja tu się zaraz uduszę. - zachichotałam i odkryłam nas do połowy.
Blondynka zaczęła się śmiać, odsuwając się ode mnie i siadając na łóżku po turecku, twarzą do mnie. Po chwili zrobiłam tak samo, wycierając dłonią policzki i oczy od łez. W takich chwilach cieszę się, że się nie maluję na noc.
- Mówimy sobie nadal wszystko, prawda.? - spytała.
- Tak. - kiwnęłam głową.
- No to słuchaj... Leon szykuje jutro dla was romantyczny wieczór.! - pisnęła cicho z radości.
- Co.? O czym ty mówisz.? - przysunęłam się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czekaj, czekaj spokojnie. - zaśmiała się lekko - Powiem ci tyle ile wiem i tyle, by nie zepsuć niespodzianki. No to tak. On chce cię w ten sposób przeprosić za to, że razem z nami to ukrywał no i.... wpadł na pomysł, że zrobi wam taki wiesz, romantyczny wieczór. Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze.? Będziecie sami.!
- Ludmiła, przecież Federico... - zaczęłam, ale ona mi przerwała.
- Ciii... Federico sam mu to zaproponował. Zgodził się nawet na wino.! A i włóż jutro koniecznie jakąś seksowną bieliznę, bo na wiesz co Fede też zezwolił. - powiedziała podjarana.
- Żartujesz sobie ze mnie. - prychnęłam śmiechem.
- Nie, serio. Verdas właśnie chodzi po pokojach i prosi każdego, by jutro wieczorem gdzieś wyszedł. Cały dom jest dla was a moim zadaniem na jutro, jest zabrać cię po śniadaniu na miasto i odprowadzić dopiero wieczorem. Czyli nie masz wstępu do tego domu od momentu, kiedy ze mną wyjdziesz jak zjemy, aż do momentu kiedy sama cię tu zaprowadzę na romantyczny wieczór. - uśmiechała się szeroko.
- Ale ja nie mam się w co ubrać. - powiedziałam, również z mega uśmiechem.
- Violetta... - popatrzyła się na mnie jak na idiotkę - Czy ty nie ogarniasz co to znaczy " zabieram cię na zakupy ".?
- Sorki, przepraszam. - zaśmiałam się sama z siebie. - Po prostu taka jestem.....
- Podjarana.? - dokończyła.
- No dokładnie. - powiedziałam i krzyknęłam z radości w poduszkę.
- Ulżyło.? - zaśmiała się blondynka.
- Trochę. - odwzajemniłam śmiech.
- Dobra, obiecałam twojemu chłopakowi, że szybko pójdziemy spać, byś się wyspała na jutro. - powiedziała i położyła się. - Śpimy dzisiaj razem kochana.
Nie miałam nic przeciwko, bo szczerze teraz ona była mi potrzebna. Nieraz spałyśmy razem, w końcu jesteśmy jak siostry, więc co w tym złego.?
- Dobranoc blondi. - zachichotałam, gdy już leżałam z zamkniętymi oczami.
- Sama jesteś blondi. - szturchnęła mnie lekko. - Dobranoc.
Z uśmiechem na ustach dość szybko odpłynęłam. Tej nocy nic mi się nie śniło. W sumie dobrze, bo chociaż spokojnie spałam...

* Następny dzień *

Spałam smacznie, wciąż na twarzy mając uśmiech. Ja nie wiem... że mnie usta nie bolą przez to.? Nagle poczułam pod sobą coś twardego, choć jednak puszystego. Chwilę potem obudziłam się momentalnie, gdyż wszystko zaczęło mnie boleć. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że leżę na podłodze.

- Ał. - jęknęłam cicho, a przed moimi oczami pojawiła się rozczochrana głowa Ludmiły.
- No w końcu dało mi się ciebie obudzić. Próbuję już od 3 godzin, a ty śpisz i dupy nawet nie czujesz. - powiedziała z wyrzutem.
- To ty mnie zwaliłaś.? - zapytałam.
- Sorry, ale jakoś wreszcie musiałam cię obudzić. - podniosła ręce w geście obronnym. - Ale chociaż się udało.
- Dzięki. - powiedziałam ironicznie.
- Ty mi tu nie dziękuj, tylko idź szybko się ubrać, bo już po 12:00. - odpowiedziała.
- Spokojna, twoja rozczochrana... - usiadłam ze śmiechem ale potem bardzo się zdziwiłam. - Czekaj, która mówisz, że jest godzina.?!
- Viola, wyczyść sobie uszy przy okazji. - zaśmiała się. - Jest dokładnie 12:40. Pora obiadu, nie śniadania kochana.
Nic nie odpowiedziałam, tylko szybko się podniosłam i podeszłam do szafy. Nie zastanawiając się wcale długo, wyjęłam ubrania świetnie do siebie pasujące. Spojrzałam w stronę okna. Słońce.? W niewielkim stopniu, niebo było dosyć zachmurzone. Chwyciłam jeszcze za buty i pobiegłam do łazienki. Szybko wróciłam do pokoju, bo zapomniałam bielizny. Prędko wzięłam z szuflady pierwszą lepszą bieliznę i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk i rozebrałam się. Włączyłam najszybsze tempo. Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i od razu nałożyłam na dłoń balsam do ciała. Wtarłam go szybko ale dokładnie i spłukałam. Zakręciłam wodę i wyszłam. W pośpiechu wycierając się, podeszłam do pralki, gdzie były moje ciuchy. Nałożyłam, jak się okazało, białą bieliznę w koronkę i ubrałam cichy. Podeszłam do umywalki i myjąc zęby, jednocześnie nakładałam na twarz cienką warstwę fluidu. Wypłukałam ostrożnie buzię i zaczęłam malować delikatnie oczy. Przejechałam po ustach błyszczykiem, w podobnym odcieniu do moich ust i uczesałam włosy w koński ogon. Popryskałam się na odchodne perfumami i spojrzałam szybko w lustro. Nie jest źle, mogę wyjść. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Weszłam do pokoju i włożyłam do torebki portfel i telefon. Zeszłam szybko na dół, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było w domu. Oczywiście, oprócz mnie i Ludmi. Zauważyłam, że Ludmi zajada coś w jadalni, więc zrobiłam sobie w kuchni mój banalny posiłek, czyli płatki z mlekiem. Jadłam szybko ale ostrożnie, by się nie pobrudzić. Posprzątałam po sobie i poszłam do niej.
- Gotowa.  - powiedziałam, o dziwo nie zdyszana.
- Mmmm... szybka jesteś mała. - zachichotała i odniosła talerz do zlewu, po czym go umyła i odłożyła na suszarkę.
Czekałam na nią przed drzwiami. Poszła jeszcze po torebkę i po dosłownie kilkunastu sekundach stała już obok.
- Idziemy.? - zapytałam.
- Tak, tak chodź. - powiedziała.
Wyszłyśmy, zamykając za sobą drzwi na klucz. Rozmawiałyśmy całą drogę do galerii handlowej, emocjonując się dzisiejszym wieczorem. Wciąż zastanawiał mnie fakt, skąd ta nagła zmiana w nastawieniu Fede. Gdzież kiedyś on zostawiłby mnie z chłopakiem sam na sam, do tego na romantycznej kolacji.? Albo tak chce mnie przeprosić, albo mu się coś w głowie przestawiło. Jeśli to pierwsze, to super a jeżeli to drugie, to niech się szybko nie przestawia na dawny tryb. Jestem tak mega, mega, mega szczęśliwa, że nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo.
- Ludmi. - zatrzymałam się w pewnym momencie.
- Co się dzieję.? - spytała, również stając.
- My to pewnie dzisiaj zrobimy. - spojrzałam na nią. - Wiesz....
- To chyba dobrze. - odpowiedziała. - Przecież tyle razy próbowaliście, a nie wyszło. No i w końcu jest okazja.
- Właśnie o to mi chodzi. - powiedziałam.
- Violka, mów konkretnie bo albo ty tak jakoś tak głupio mówisz, albo ja nic nie ogarniam. - spojrzała na mnie.
- Nigdy tego nie robiliśmy. Kapujesz.? - powiedziałam.
- Czekaj... czyli to będzie twój pierwszy raz.? - zdziwiła się.
- No tak, przecież on jest moim drugim chłopakiem, a pierwszym tak bardziej na poważnie. - odpowiedziałam. - A po drugie przecież znasz mojego brata. Zero kontaktu z chłopakiem sam na sam.
- Ej... on o tym wie, prawda.? - zapytała.
- Tak, tak oczywiście. Przecież wiesz, że wszystko mu mówię. - powiedziałam.
- Więc nie masz się czego bać. - wzruszyła ramionami. - Dziewczyno, zobaczysz, że sama go do tego łóżka zaciągniesz.
- Bardzo śmieszne. - zachichotałam.
Blondynka odwzajemniła śmiech i poszłyśmy dalej. Weszłyśmy w końcu do galerii. Bez zastanowienia ruszyłyśmy do naszego ulubionego, i najlepszego, sklepu z sukienkami. Kupimy kieckę a potem dobierzemy do tego bieliznę no i buty. Ludmi weszła do sklepu jako pierwsza i od razu poprowadziła mnie do najładniejszych sukienek. Musi być :
  • Piękna;
  • Nieziemsko muszę w niej pasować; 
  •  Nie może przez nią prześwitywać czerwona, seksi bielizna;
  •  Wygodna;
  • Pasować Ludmi.
Wzięła kilkanaście sukienek i dała mi . Wzięłam je z westchnięciem i udałam się do przebieralni. Przymierzyłam 20 sukienek i żadna, powtarzam żadna, nie podobała się Ferro. W końcu założyłam ostatnią jaką mi dała i wyszłam.
- Ta może być.? - westchnęłam.
- Violka wyglądasz bosko.! - pisnęła z radości Ludmiła.
- Mogę już ją zdjąć.? - odpowiedziałam.
- Tak, jeśli musisz. - westchnęła.
Z chęcią wróciłam do przebieralni i ściągnęłam sukienkę, przebierając się w normalne ubrania. Wyszłam, trzymając wieszak z sukienką. Poszłam zapłacić. Była dosyć droga, ale od czego ma się kartę kredytową. Zapłaciłam i wzięłam torebkę z sukienką.
- Teraz idziemy po buty. - zapowiedziała mi blondynka gdy wyszłyśmy ze sklepu.
Kiwnęłam głową z lekkim uśmiechem. Miałam nadzieję, że wybór butów nie okażę się tak skomplikowany jak sukienki. Weszłyśmy do najlepszego sklepu z butami, a moja nadzieja prysła, gdy Ludmi zaczęła brać co drugie pudełko butów. Usiadłam na fotelu, przymierzając każdą podaną przez nią parę butów. Wszystkie na obcasach. Nie powiem, miałam nadzieję, że pozwoli iść mi w koturnach lub balerinkach. No cóż, marzenia ściętej głowy. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że zostało mi jeszcze jedno pudełko do przymiarki. Radość prysła, gdy Ludmiła przyniosła kolejne pudełka. Mimo wszystko cieszyłam się i nawet chętnie przymierzałam te buty. W końcu czego się nie robi dla chłopaka, jeszcze do tego takiego Leon'a Verdas'a. W końcu nałożyłam ostatnią parę butów. Bardzo mi się spodobały i Ludmile też. Łatwo się odpinały, wystarczy, że wyjęłaś nogę, a zamek puszczał. I bardzo dobrze. Oczywiście pasowały do sukienki, łączyły ich nawet kokardki. Zapłaciłam, a pudełko wsadziłam do reklamówki z sukienką. 
- Viola, czekaj na mnie przed galerią, dobrze.? - powiedziała - Muszę jeszcze skoczyć do banku zobaczyć, czy przelali kasę na moje konto.
- Dobrze, nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się i poszłam do wyjścia.
Wiedziałam, że pewnie zejdzie jej to dosyć długo, więc usiadłam na ławce. Usłyszałam jak ktoś brzdąka na gitarze. Odwróciłam głowę, by zobaczyć kto to. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam mojego brata. Wstałam i podeszłam do niego. Bez słowa usiadłam obok.
- Pamiętasz, jak wymykaliśmy się wieczorem z domu dziecka.? - spojrzał na mnie.
- Tak. - kiwnęłam głową z lekkim uśmiechem. - Brałeś wtedy gitarę naszej opiekunki, zaprowadzałeś do parku i grałeś mi na niej.
- Wtedy napisałaś pierwszą piosenkę. Do kołysanki naszej mamy. - powiedział.
- Tak. En mi mundo. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Byliśmy tacy sobie bliscy... pamiętasz jak wszyscy myśleli, że jesteśmy parą.?
- Pamiętam. - zaśmiał się. - Byliśmy tacy beztroscy mimo wszystko. 
- Przecież nadal tak jest. - powiedziałam.
- Nie gniewasz już się na mnie.? - zapytał.
- Nie. - pokręciłam głową.
- No to mam nadzieję, że się zgodzisz zaśpiewać ze mną En mi mundo.? - uśmiechnął się.
- Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem.





Zaczął grać, a ja śpiewać. Była to moja pierwsza piosenka. Słowa ułożyłam sama pewnego wieczoru, gdy Fede właśnie grał mi w parku. Melodia należała do mojej mamy. Zawsze śpiewała nam kołysankę. Było to zwykłe " MMM... " ale nucone do tej melodii. W refrenie dołączył do mnie Fede. Nie powiem, mój brat śpiewał naprawdę niesamowicie, do tego był przystojny... Niejedna go powinna chcieć, a tylko Ludmiła pokochała go naprawdę. Dlaczego.? Sama nie wiem. Może dlatego, że był z domu dziecka.? Być może. Skończyliśmy śpiewać.
- Stare, dobre lata. - uśmiechnęłam się.
- Tak, masz rację. - kiwnął głową.
- Fede, muszę iść. Ludmiła pewnie czeka na mnie. - powiedziałam i wstałam.
- Poczekaj chwilę, chcę ci jeszcze coś powiedzieć. - poprosił, a ja usiadłam ponownie.
- Coś się stało.? - spytałam.
- Violu... chcę cię tylko przeprosić, że jestem taki nadopiekuńczy, ale nie chcę by ktoś cię zranił czy skrzywdził. Jesteś w końcu moją młodszą, piękną i seksowną siostrą. - powiedział. - Oraz chcę ci życzyć miłej zabawy wieczorem.
- Dziękuję. - przytuliłam go i dałam buziaka w policzek. - Jesteś najlepszym starszym bratem jakiego mogłam mieć.
- Miło to słyszeć. - przyznał z uśmiechem i przytulił mnie. - A teraz zmykaj, bo Ludmi pewnie czeka.
Kiwnęłam głową z uśmiechem i poszłam. Faktycznie, Ludmi już czekała. Podeszłam do niej.
- Wracamy.? - zapytałam.
- Po części tak. - powiedziała. - Ale nie zupełnie kochana, bo do domu nie wracasz. Musimy zrobić cię jeszcze na bóstwo, a to potrwa. Akurat będziesz punktualnie.
- Dobrze, ale gdzie teraz.? - spytałam ponownie.
- Fryzjer i kosmetyczka. Ale pierwszo to drugie, przy okazji się ubierzesz. - wytłumaczyła.
- Ludmi, jest zimno.! - jęknęłam. - Nie będę paradować w takiej sukience w taką pogodę.
- Spokojnie, nie denerwuj się. - uspokoiła mnie. - Przebierzesz się w tą nową bieliznę, sukienkę i buty a no to spodnie i sweterek.
- Przekonałaś mnie. - zachichotałam.
Wzięłyśmy się pod łokcie i ruszyłyśmy do salonu kosmetycznego. Przebrałam się w tamtejszej łazience i usiadłam przed kobietą, której ufałam w takich sprawach. Bardzo często chodziłam do niej, by zrobiła mi makijaż np. na galę.
- Cześć Clara. - przywitałam się.
- O hej Violu, co cię dzisiaj do mnie sprowadza.? - zapytała.
- Violka ma dzisiaj randkę. - uśmiechnęła się Ludmiła, ściągając płaszczyk.
- Nieprawda. - zachichotałam słodko.
- Nieprawda, yhy, jasne. Widzę, jaka wystrojona. - powiedziała Clara, wyjmując paletę z kosmetykami.
- Clara, myślę, żeby ten makijaż był naprawdę delikatny i podkreślił jej urodę. - powiedziała Ludmi, siadając na kanapie.
- Dobrze, już się robi. - powiedziała i zaczęła zmywać mój poranny makijaż.
Stosowałam się do jej poleceń, czasami chwilę rozmawiałyśmy. Po kilkunastu minutach makijaż był gotowy. Idealnie pasował do sukienki, a do tego nie odznaczał się za bardzo od mojej twarzy. Za makijaż zapłaciła Ludmi, mimo moich nalegać bym zrobiła to ja. Wyszłyśmy, żegnając się i poszłyśmy do naszej fryzjerki, również naszej dobrej znajomej. Ferro chciała, bym miała włosy lekko pokręcone lub pofalowane.Szczerze mówiąc, w takich wyglądam najlepiej. Spojrzałam kątem oka na zegarek : 17:00. Mam być dokładnie za godzinę. Nie wiedziałam czy się smucić czy cieszyć, że to tylko lub aż godzina. Serce biło mi mimo wszystko jak oszalałe. Dokładnie o 17:30 opuściłyśmy gabinet. Zrobiono mi tu przy okazji paznokcie, bo fryzjer był połączony z salonem kosmetycznym, gdzie robili manicure i pedicure. Paznokcie pomalowano mi oczywiście na ten sam motyw u rąk jak i u nóg. Szłam podekscytowana razem z Ludmiłą w stronę domu. Po chwili stałyśmy już przed drzwiami.

- Violetta, ściągaj te spodnie i sweter. - powiedziała Ludmiła.
- Już, już. - odpowiedziałam i zrobiłam to.
- Ja to wezmę. - wzięła ode mnie rzeczy i reklamówkę.
- I jak.? - zapytałam, poprawiając włosy i sukienkę. - Może być.
- Kochanie, jest bosko. - uśmiechnęła się i zadzwoniła do drzwi.
Momentalnie się uśmiechnęłam. Byłam taka podekscytowana jak jeszcze nigdy w życiu. Po krótkiej chwili, drzwi otworzył nam nie kto inny jak Leon. Spojrzałam na niego i po prostu... bam, zamurowało mnie. Nie dziwne, on jest mega przystojny. To nie moja winna, że ten jego styl jest dla mnie za.... seksowny i taki boski. Koszula, krawat, marynarki i jeansy... a do tego ten zegarek. Ludzie, ja tu umieram....
- Cześć Ludmi. - przywitał się z nami tym powalającym i uwodzicielskim uśmiechem. - Witaj, piękna.
- Ja już wam nie przeszkadzam. Miłej i namiętnej zabawy. - uśmiechnęła się się blondynka i poszła.
- Wyglądasz bosko. - podszedł do mnie i objął mnie jedną ręką w talli.
- Dziękuję, ty też. - uśmiechnęłam się.
- Gotowa na romantyczny wieczór.? - zapytał.
- Jak nigdy. - przygryzłam z uśmiechem wargę.
Wziął mnie za rękę i splótł nasze dłonie. Weszłam z nim do domu, a on zamknął za nami drzwi. Jego zegarek delikatnie ocierał o mój nadgarstek, przez co jeszcze bardziej dostałam motylków w brzuchu. On był tak przystojny, tak niesamowity, kochany.... Violka, stop bo odpłyniesz. Weszliśmy razem do salonu, a ja zobaczyłam wszędzie pozaświecane białe lampiony z wyciętym w środku czerwonym sercem. Tylko one oświetlały to pomieszczenie, przez co było tu bardzo nastrojowo. Poczułam coś pod nogami i dyskretnie spojrzałam na podłogę. Szłam z nim po płatkach róż. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Przed sobą zobaczyłam rozłożony koc, a na nim kilka dań oraz dwa kieliszki, stojące przy butelce z czerwonym winem. Usiadłam tak, że miałam podkulone nogi obok siebie, po tej stronie gdzie siedział on. Leon natomiast miał po mojej stronie wyprostowaną nogę, a po drugiej stronie zgiętą w kolanie, a na nim oparł łokieć.
- Leon, tu jest pięknie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Ciii.... - szepnął. - Zamknij oczy, skarbie. No i otwórz buzię, bo dam ci coś pysznego.
Kiwnęłam głową i zrobiłam tak jak poprosił. Po chwili poczułam, jak do mojej buzi powoli wędruje widelec z czymś, co pachniało naprawdę przepysznie. Gdy miałam już to w buzi, ściągnęłam jedzenie z widelca a Leon go wyjął. 
- I jak.? - spytał z uśmiechem.
- Leoś, to jest przepyszne. - powiedziałam, gdy połknęłam. - Co to takiego.?
- Kurczak z warzywami i ryżem. - odpowiedział. - Taki jak lubisz.
- Tak, lubię ale nigdy nie jadłam jeszcze tak pysznego. - przyznałam i otworzyłam oczy.
Zjedliśmy do końca to danie, potem jeszcze taką bardzo pyszną sałatkę owocową. Do tego Leoś przyniósł spory pucharek lodów zabajonych, czyli takich z alkoholem, polanymi pysznym, ciepłym sosem i równie ciepłymi wiśniami.. Jedliśmy wspólnie z jednego, ale dwoma łyżeczkami, czasami karmiąc siebie nawzajem.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się w tobie zakochałem. - spojrzał na mnie.
- Takie to nienormalne.? - zaśmiałam się lekko.
- Nie, nie o to chodzi. - odwzajemnił śmiech. - Po prostu czuje się jakbym... no nie wiem, do czego mógłbym to porównać. Moje serce do tej pory był jak taki labirynt. Mnóstwo dróg, skrytek, przejść... ale nie ma śladu, żeby przechodziła tamtędy miłość. 
- Metafora czy porównanie.? - zapytałam.
- Chyba bardziej to drugie. - powiedział. - Kiedyś nigdy nie wliczyłbym do swojego serca miłości. Nie byłem grzecznym chłopcem, bo mi to nie pasowało. Jarała mnie adrenalina, chęć zrobienia czegoś wbrew życiu. Kasa, zabawa, imprezy, dziewczyny... To było to co kochałem. Codziennie impreza w klubie, taniec z seksowną nieznajomą, kilka drinków, upojna noc... Liczyło się to co przyjemne i niegrzeczne.
- A teraz.? - spytałam, uważnie go słuchając.
- Teraz wszystko się zmieniło, od kiedy cię poznałem to co kiedyś mnie uszczęśliwiało i tak bardzo kręciło... zaczęło ukazywać prawdę, że tak to ujmę. Dla mnie tym wszystkim byłaś ty. - oznajmił.
- Byłam... upojną nocą, codziennie z inną dziewczyną.? - zachichotałam słodko.
- Dokładnie. - odwzajemnił śmiech. - Ale nie. Byłaś dla mnie i jesteś tym, co uszczęśliwia mnie najbardziej. Wiem, że nie mówię ci często takich rzeczy, ale po prostu...
- Nie lubisz, gdy się przesładza. Wiem, też tak mam. - dokończyłam.
- Widzisz... ty mnie tak świetnie rozumiesz.... - powiedział z uśmiechem. - To ty jesteś kluczem.
- Że czym.? - zdziwiłam się.
- Przepraszam, to kolejne porównanie. - powiedział. - Moje serce to taka skrzynka. Zwykła, niewielka, zamknięta skrzynka z otworem na klucz. I tak jest od urodzenia, aż do momentu, gdy wtedy weszłaś do pokoju i spojrzeliśmy sobie w oczy pierwszy raz. Nikt nigdy nie mógł otworzyć tej skrzynki, bo ty od zawsze miałaś klucz. Tym kluczem było twoje serce.
- Mam rozumieć, że wierzysz w przeznaczenie.? - patrzyłam na niego. - W naszym przypadku.?
- Tak, dokładnie. - kiwnął głową. - Dla mnie to coś więcej niż miłość, coś o wiele bardziej mocnego, szczerego... I tylko przeznaczenie przychodzi mi teraz na myśl. 
- To co mówisz jest bardzo piękne. - przyznałam z lekkim uśmiechem.
- Wznieśmy toast. - powiedział i podał mi kieliszek - Za nas, za wspólną przyszłość razem. Bardzo cię kocham Violetto i nie wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie. Mam właśnie przy sobie największy skarb w moim życiu, dziewczynę, którą kocham najbardziej jak dane jest kochać. Mam przy sobie cały mój świat, moje serce i duszę. Mam przy sobie miłość i szczęście oraz pożądanie, namiętność i delikatność.Mam przy sobie piękno, w największym tego słowa znaczeniu. Jesteś moim powietrzem, który podziałał na mnie jak najmocniejszy narkotyk. Kocham Cię i chcę być z tobą już do końca mojego życia.
- Leon.... - zaczęłam.
- Powiedz tylko, że mnie kochasz. - odpowiedział. - To znaczy więcej, niż tysiąc słów.
- Kocham Cię. - popatrzyłam mu w oczy z uśmiechem.
Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy wino do końca. Było naprawdę bardzo dobre i wytrawne. Odstawiłam kieliszek, a on zaraz po mnie. Zjadłam jeszcze truskawkę w czekoladzie,  czasie gdy Leon wstał.
- Chodź. - uśmiechnął się uwodzicielsko i podał mi rękę.
Splotłam nasze dłonie i wstałam. Leon zaczął iść w stronę sypialni, ale był odwrócony cały czas do mnie. Uśmiechałam się, bo wcale nie bałam się tego co zaraz ma się wydarzyć. Chciałam tego i byłam tego całkowicie pewna. Weszliśmy do sypialni, a ja odruchowo zamknęłam za sobą drzwi. Widziałam w oczach Leon'a rosnące z każdą chwilą pożądanie, pragnienie mnie. Zatrzymał się, a ja podeszłam do niego. 
- Tak strasznie cię pragnę... - szepnął zadziornie i pogłaskał mnie po policzku.
Przejechał powoli koniuszkami placów po moim policzku, szyi i zatrzymując się dopiero na dekolcie. Sparaliżowało mnie to, straciłam kontrolę nad tym co robię. Już się nie bałam... pragnęłam go. I to cholernie bardzo. Delikatnie pchnęłam go na łóżko. Uśmiechnął się na ten gest zadziornie i usiadł, a ja weszłam na jego kolana okrakiem, ściągając przy okazji szybciej buty. Wiedział, że to definitywny znak, że się mu oddaje, że go pragnę i jestem jego. Bez słowa musnął namiętnie moje usta, na co ja odwzajemniłam pocałunek. Moje ciało drżało z podniecenia, nie mogłam tego opanować. Sama nie wiedziałam co robię, ale to było silniejsze. Ściągnęłam z niego marynarkę i rzuciłam gdzieś na podłogę. On też już nie mógł czekać, nie dałby się rady teraz opanować. Był za bardzo napalony by przestać. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i brutalne. Nie chciałam by był delikatny, mimo tego, że to był mój pierwszy raz. Odpięłam mu kołnierzyk i ściągnęłam krawat. Zaczęłam rozpinać mu koszulę, a on przeniósł pocałunki na moją szyję. Odchyliłam głowę lekko do tyłu, by było mu łatwiej ale też z własnej przyjemności. Wyciągnęłam ją ze spodni i ściągnęłam, rzucając na podłogę. Kochałam dotykać jego umięśnione ciało, było dla mnie za boskie, za doskonałe... Wrócił do całowania moich ust, dając znak językiem, bym go wpuściła. Zrobiłam to z przyjemnością, a on natychmiast zaczął pieścić nim moje podniebienie. Nasze ruchy ciałami wyrażały podniecenie, ekscytację i pożądanie. Jego męskie dłonie zsunęły moje ramiączka od sukienki i błądziły umyślnie po plechach w poszukiwaniu zamka, który w dość szybkim tempie odnalazły i rozpięły. Uniosłam się delikatnie, by było mu lepiej ją ściągnąć. Skorzystał i tak zrobił. Siedziałam na nim tylko w bieliźnie. Rozpięłam mu pasek od spodni i rozporek, a on szybkim ruchem pozbył się ich. Zaczął całować mój dekolt, zostawiając przy tym widoczną malinkę na szyi. Nie chciał dłużej czekać, więc zawędrował dłońmi po moich plecach i odpiął mi stanik, następnie ściągając go ze mnie. Spojrzał na mnie, a z moich ust wydobyło się ciche " kocham cię ". Nabrał pewności i ścisnął lekko moją pierś, na co ja jęknęłam, podniecając go. Zaczął namiętnie całować moje piersi, prowokując tym mnie bym chwilami wydobyła z ust ciche jęki. Nasiliły się, gdy Leon zaczął ssać mój sutek, zataczając kółka językiem wokół niego. Nagle stało się coś, czego bym się nigdy po sobie nie spodziewała. Włożyłam rękę do jego bokserek i chwyciłam za jego przyjaciela, na co on jęknął. Cicho zachichotałam, a on " za karę " położył mnie na łóżku, sam kładąc się na mnie. Był nade mną ale nie dotykał mnie ciałem. Zsunął ze mnie majtki, a ja zostałam już całkiem naga. Spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam w jego oczach ogień pożądania. Poruszyłam zadziornie brwiami i rozszerzyłam nogi, prowokując go do dalszego działania. Od razu wbił się w moją przyjaciółkę, pieszcząc ją bez opamiętania językiem. Czułam przyjemne uczucie w podbrzuszu i wciągnęłam odruchowo brzuch z podniecenia i rozkoszy. Patrzyłam na niego z uśmiechem przygryzając wargę. Mierzwiłam ręką jego włosy, dociskając jego głowę do mojej przyjaciółki. Wszedł we mnie językiem i zaczął nim poruszać od razu bardzo szybko. Moje jęki były głośne, nie mogłam ich pochamować. Po kilku minutach przestał, a ja oddychałam głęboko. Zaczął ściągać bokserki, ale ja przejęłam inicjatywę. Pchnęłam go obok siebie i gdy się położył, weszłam na niego. Ściągnęłam z niego bokserki, a on patrzył na mnie tak zadziornie, jak jeszcze nigdy. Jego przyjaciel był równie podniecony jak on, jeśli wiecie o czym teraz mówię. Nie wiedziałam co robię, ale to nie moja wina, że tak bardzo byłam na niego napalona. Wzięłam jego przyjaciela w dłoń i masując go, wzięłam go do buzi. Z ust mojego chłopaka wydobył się pełny rozkoszy jęk, a ja natychmiast poczułam jego rękę w moich włosach. Ustami poruszałam w szybko w górę i w dół, ale nie będę zdradzać tajników jak robiłam mu dobrze. Gdy skończyłam, oddychał głęboko i szybko, nadal jeszcze jęcząc. Widziałam, że było mu cudownie i zadowoliło mnie to. Poczułam, że leżę i faktycznie Leon mnie położył, znowu będą nade mną. Kiwnęłam głową by zaczął. Spokojnie, byliśmy zabezpieczeni. Delikatnym, choć szybkim ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam podniecona, ogarnęła mnie fala najprzyjemniejszego uczucia na świecie. Verdas zaczął się we mnie poruszać wpierw wolno i delikatnie, bym mogła się przyzwyczaić. Oddałam się mu cała. Ani przez chwilę nie poczułam bólu. Gdy zobaczył, że wszystko jest dobrze zaczął poruszać się coraz szybciej i mocniej, dając upust niepohamowaniu. Jęczałam głośno z rozkoszy, a on wzdychał mi mi do ucha. Nie byliśmy grzeczni. Co chwilę zmienialiśmy pozycję, na coraz przyjemniejszą. Nie mogło również zabraknąć uwielbianej " 69 ". W pewnym momencie wygięłam się w łuk i oboje z Leonem doszliśmy z naszymi imonami na ustach.

Leżałam wtulona do Leona, nadal oddychając nierównomiernie. Spojrzałam na niego, a on nadal uśmiechał się szeroko, głaszcząc pod kołdrą moje nagie ciało.
- Było cudownie. - szepnął.
- W końcu robiliśmy to 4 godziny. - zachichotałam.
- Ale było warto. - powiedział i pocałował mnie we włosy.
Nagle do mojego pokoju, bez pukania wparował Zayn. Podszedł do nas i zdarł z  kołdrę.
- Zayn.! Głupku.! - krzyknęłam i szybko weszłam pod prześcieradło a Leon spadł z łóżka, gdzie prędko założył bokserki.
- No, no. - poruszył zadziornie brwiami. - Teraz moja kolej na Violet.
- Zatkaj się, tylko powiedz co ty tu robisz. - powiedział Leon. - W dodatku wszedłeś bez pukania...
- Oj, nie bulwersuj się tak. Impreza jest. - odpowiedział radośnie. 
- O czym ty gadasz.? - zapytałam.
- Na dole jest impreza i za 10 minut macie tam być, bo inaczej Fede urwie wam głowy. - odpowiedział i wyszedł.
- Jednak mój brat jest taki sam jak zawsze. - zachichotałam i wstałam, by się ubrać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz