30 sty 2016

Rozdział XVIII





Pokręciłam głową lekko, westchnęłam i zmierzwiłam włosy do tyłu. To było już przegięcie. Nie trzyma się w jednym pokoju dziewczyny, zakochanej ze wzajemnością w dwóch chłopakach, którzy również tam są. To już się zaczyna robić troszkę śmieszne.
- Christian mogę wiedzieć co ty tu robisz tak wcześnie.? - spytałam, oczekując prawdziwej odpowiedzi.
- Ludmiła dzwoniła. Powiedziała mi, że pan ideał tu jest. - powiedział, groźnie mierząc wzrokiem Leon'a.
- Chyba nie sądzisz, że coś mnie z nim łączy.? - oburzyłam się.
- Teraz sam nie wiem. Leżeliście... - zaczął, ale przerwałam mu.
- Tak, leżałam, ale to on się wepchnął obok mnie, gdy spałam. Następnym razem będę wiedziała, że mam się zbudzić i go posiąść. - powiedziałam.
Delikatnym ruchem wzięłam Nikolę na rączki i wyszłam, cmokając ją w policzek. Miałam ich dość, a to dopiero połowa dnia. Zeszłam na dół, gdzie ubrałam Nikoli kombinezonik. Ja założyłam marynarkę w kolorze kremowym. Włożyłam ją ostrożnie do wózka.
- Violu, gdzieś się wybierasz.? - usłyszałam zdziwiony głos mojej najlepszej przyjaciółki.
- Jak najdalej od ciebie i tamtych dwóch. - powiedziałam cicho, zawiązując sznurówki Air Max'ów.
- Chciałam dobrze. - westchnęła, podchodząc bliżej.
- Mój chłopak uważa dzięki tobie, że byłam w stanie go zdradzić. Dziękuję bardzo. Przekaż mu, by nawet do mnie nie dzwonił, bo i tak nie odbiorę. Nie wiem, kiedy wrócę. - szepnęłam spokojnie.
Najpotrzebniejsze rzeczy małej miałam w komorze na dole wózka, więc nie musiałam się martwić, że czegoś jej zabraknie. Założyłam przez ramię torebkę i wyszłam z Nikolą z domu. Skierowałam się w stronę miasta. Szłam powoli, myśląc o tym wszystkim co się stało. Leon chce się zbliżyć do nas, na kilka tygodni przed ślubem... Faktycznie chyba jeszcze coś do mnie czuje... Ale jest już za późno. Zranił nas, zostawił dla innej, do tego dla tej, która nas rozdzieliła na początku, więc nawet nie ma do czego wracać. To przykre, ale prawdziwe. Pokręciłam głową, jakbym chciała to wszystko z siebie wyrzucić. Posłałam Nikoli lekko uśmiech. Była ostatnią osobą, która miałaby się przeze mnie smucić. Poszłam z nią w stronę ulubionego parku. Och tak, to było najfajniejsze miejsce w tym mieście. Troszkę mówiłam do córeczki, co w sumie było częstym zajęciem. Bycie młodą mamą ma swoje plusy i minusy, ja jednak tych drugich nigdy nie widziałam. Zmienianie pieluszek, wstawanie w nocy było dla mnie czymś naturalnym. Teraz jedynym moim zmartwieniem było pojawienie się ukochanego, a jednocześnie osoby, którą rozumem nienawidzę. Wszedł z powrotem do serca, umysłu i zrobił totalne tornado. Znowu. Prychnęłam lekko. Co za bagno.
- Violu.! - usłyszałam znany, choć już troszkę zapomniany głos.
- Zayn. - uśmiechnęłam się pod nosem i zatrzymałam.
Wzięłam oddech, patrząc na niego. Nadal ten sam przystojny Hiszpan. Bezczelny romantyk, do którego niegdyś poczułam niesamowitą miętę. Przeszło mi. Zauroczenie.
- Jeśli przyszedłeś robić za ich adwokata, to przykro mi, ale nie skorzystam. - uprzedziłam na wejściu, przyjaźnie całując go w policzek.
- Spokojnie, wiesz, że za nimi nie przepadam i taka sytuacja mi pasuję. Po prostu się martwię. Nie warto płakać przez facetów. - powiedział, idąc przy mnie. - Nikola.?
- Nie płaczę. Byłam tylko zdenerwowana i musiałam się przejść. - wyjaśniłam. - Tak, tak. Moja księżniczka.
- Masz szczęście, że mówisz prawdę. - zachichotał lekko. - Mogę potowarzyszyć.?
- Jasne. - powiedziałam z uśmiechem - Może pójdziemy na molo.? Ostatnio je poprawili i widoki są cudowne.
- Bardzo chętnie. - odpowiedział, idąc z nami w wyznaczony kierunek.
- Zayn, na pewno nie przyszedłeś tu bez celu. - powiedziałam.
Westchnął lekko, ale nie odpowiedział. Postanowiłam poczekać, aż zdecyduje się na wyznania i nie naciskać. Może chodziło tu o niego.? Nie chciałam od razu sugerować czegoś najgorszego, wolałam odsunąć temat i nie myśleć o tym. Nikola leżała, przykryta kocykiem i piła soczek z buteleczki.
- Zazdroszczę ci jej, jest przesłodka. - lekko zachichotał, patrząc na małą.
- Zrób sobie własne, albo zaadoptuj. Lepiej, jak jednak będziesz miał najpierw dziewczynę, którą potraktujesz na poważnie. - zachichotałam, puszczając mu oczko.
- Rozważę propozycję. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał, lekko wzdychając.
- Powiesz o co chodzi.? - spytałam.
- Gadaliśmy ostatnio z chłopakami... - zaczął, nie będąc chyba pewny, czy ma to powiedzieć - I wiesz, że jesteśmy jak rodzina, dbamy o siebie... Violetto, chcemy przerwać ten cały kabaret i oddalić Gery od Leon'a.
- Oszaleliście.?! - uniosłam się, ale nie głośno, by nie przestraszyć małej.
- Ty też tego chcesz. - powiedział zgodnie z prawdą.
- Chcę, by był szczęśliwy. - odparłam.
- Jest tylko z tobą. To nienormalne, ale pierwszy raz chce, by jego dziewczyną byłaś ty. - westchnął.
- Nie wrócę do niego. Zranił mnie i Nikolę, zostawił jak zabawkę. Cokolwiek zrobicie, powiecie, to to się nie zmieni. - odpowiedziałam.
- Przeczytaj to. - podał mi kartkę.
- Co to jest.? - zdziwiłam się lekko.
- To list, który chciał do ciebie wysłać, w sumie wysłał, ale Gery go wyjęła ze skrzynki i schowała. - powiedział.
- Skąd go masz.? - szepnęłam. - Nie mogę, to prywatna rzecz.
- Nie ma dobrych skrytek. Przypadkowo go znalazłem. Miałaś go przeczytać, więc nie jest wcale rzeczą prywatną. - powiedział.
- Czytałeś.? - spytałam niepewnie.
- Przestań. Oczywiście, że nie. - prychnął.
- Przepraszam, tylko pytam. - westchnęłam lekko. - Przeczytam go jak wrócimy, na spokojnie.
Kiwnął głową, troszkę zawiedziony, ale nie nalegał. Schowałam list w kopercie do torebki i szłam dalej. Cały spacer zastanawiałam się nad treścią owej wiadomości. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać, w końcu mógł go napisać pod wpływem emocji i powiedzieć, że mnie nienawidzi. Z drugiej strony mógł przepraszać i błagać o szansę, dlatego dzisiaj próbował się zbliżyć. Istnieje też ryzyko, że jeżeli druga opcja się potwierdzi, to list mógł być napisany dawno, a jego przekonania się zmieniły. Nie mówiłam nic, Zayn też się nie odzywał, woląc poczekać, aż wszystko poukładam w głowie. Miałam tam totalny bałagan, więc nie było to łatwe. Powrót do Leon'a.? To trudne. Zaufanie mu ponownie, tylko wydaje się czymś prostym. Tak naprawdę, to jest to jeszcze większe bagno, niż się wydaje. Westchnęłam, zmierzwiając włosy do tyłu. Mijaliśmy wiele zakochanych par. Każda, dosłownie każda, przypominała mi mnie i Leon'a, za czasów szczęśliwych nas. Było tak zawsze, oprócz tych dni, które zadecydowały o naszym rozstaniu i trwają do dnia dzisiejszego. Przygryzłam wargę na wspomnienie naszych pocałunków, nocy, ogólnie bliższego dotyku. Brakowało mi tego, ale cóż poradzę.? Nie chcę już cierpieć, do tego nie jestem nawet dorosła. W moim życiu dzieje się tyle, ile może się przydarzyć w ciągu 30, 40 lat. Ja mam prawie 18. Oh, Viola. Tell me what you're waiting for.
Skierowaliśmy się do domu, do którego dotarliśmy dość szybko. Chyba głównie dzięki mnie, bo w końcu to moje serce nie mogło się doczekać, aż przeczyta pierwsze literki tajemniczej wiadomości. Zastanawiało mnie też dlaczego Zayn chce mu pomóc. Nienawidził go, bo mnie miał, co z resztą nigdy nie krył i publicznie udowadniał. Ukrywa coś.? Knuje.? A może po prostu się zmienia.? Nie wiem. Na chwilę obecną po prostu nie mam pojęcia. Zostawiłam wózek jak zawsze obok drzwi. Torebkę przełożyłam przez ramię, a Nikolkę wzięłam na rączki, razem z jej ukochanym różowym kocykiem, z którym nie rozstaje się choć na chwilkę. Ona ma kocyk, a ja pamiętnik. Zachichotałam lekko w myślach, dając jej całuska w policzek, na co ona słodko zachichotała. Weszłam w głąb domu. Chłopaki siedzieli na kanapie, oglądając mecz i jedząc popcorn oraz popijając colą.
- Hej. - przywitałam się z lekkim uśmiechem, patrząc na każdego z osobna.
- Cześć siostra. - podbiegł do mnie Fede i mocno przytulił.
- Misiek, ja trzymam dziecko. - zachichotałam, tuląc go do siebie jedną ręką.
- Ciii... bardzo się stęskniłem. - szepnął, lekko się śmiejąc.
- Ja za tobą jeszcze bardziej braciszku. - pocałowałam go we włosy. - Zaraz do was zejdę dobrze.? Pójdę tylko przebrać Nikolkę i sobie nałożyć coś wygodniejszego.
- Tak, jasne, zmykaj. Tylko nie każ na siebie długo czekać.  -zachichotał lekko, uwalniając mnie z uścisku.
Posłałam mu uśmiech i razem z córeczką poszłam do jej pokoiku. Po drodze wstąpiłam do siebie, gdy przebrałam się w taki zestaw. Włosy przeczesałam kilka razy szczotką. Weszłam do królestwa mojej księżniczki. Westchnęłam lekko, czując na wejściu męskie perfumy, a dokładnie wodę kolońską, a na siedzeniu obok łóżeczka tatę Nikoli. Ubrany był w szare spodnie dresowe, białą bokserkę i stopki w tym samym kolorze. Grzywka postanowiona do góry świetnie igrała z delikatnym zarostem. Lubiłam go takim. Wygląd wtedy tak... dorosło.? Tak, chyba to dobre określenie. Cóż, był już ojcem, a niedługo także i mężem. Spojrzał na mnie z nieukrywanym bólem w oczach. Przestraszyłam się, że coś się stało. Nie było mnie kilka godzin, a jego stan jakby uległ zmianie. 
- Leon, coś się stało.? - szepnęłam, ledwo słyszalnie.
Nie odezwał się. Dlaczego dziś wszyscy tak bardzo chcą milczeć. Postanowiłam znów nie wnikać. widocznie nie był gotowy. Położyłam delikatnie Nikolkę na kanapie. Rozpięłam jej sukieneczkę i zsunęłam rajstopki. Zmieniłam jej pieluszkę, a następnie przebrałam w to , bo zamykała oczka, wyraźnie ze zmęczenia. Mleczko było jeszcze ciepłe, wyraźnie Christian lub Leon o to zadbali. Stawiam jednak na tego drugiego. Położyłam małą do łóżeczka. Jedną rączką piła mleczko z butelki, a drugą bawiła się lekko pieluszką tetrową. Przykryłam ją troszkę kocykiem. Przysunęłam drugi fotel, siadając obok Leon'a.
- Powiesz o co chodzi.? - szepnęłam, zwracając na niego wzrok.
Westchnął lekko, choć smutno, patrząc raz na mnie, raz na naszą córeczkę.
- Dzisiaj rano zrozumiałem, jak bardzo mi was brakuje. - szepnął. - Byłem zwykłym idiotą, zostawiając ciebie, małą, w dodatku dla takiej osoby jaką jest Gery.
- Wiesz, że czasu cofnąć nie możesz, ale błędy możesz naprawić. - powiedziałam, lekko wzruszając ramionami, choć jego słowa nie były mi obojętne.
- Violetto... Mógłbym.? - spytał z lekkim niedowierzaniem.
Kiwnęłam głową.
- Mógłbyś, ale tylko jeśli chodzi o Nikolę. Nie wiem, czy pozwolę ci się do niej zbliżyć tak, by wasze stosunki były prawidłowe do taty i córeczki, bo patrząc na przyszłość żenisz się, a jeśli Gery znów namiesza ci w głowie, to niestety zranisz ją, a ja ci na to nie pozwolę. - szepnęłam.
- Nie mógłbym tego zrobić. - pokręcił głową.
- Mógłbyś. Zrobiłeś to już, więc i drugi raz nie byłby problemem. - powiedziałam. - Nie chciałeś nawet tego naprawić. A gdyby nie to, że wtedy przyjechałam na ten mecz, to zapewne dalej miałbyś nas daleko w serdecznej części ciała.
- Zmieniłaś się. - przyznał.
- Przez lub dzięki tobie. Rany i macierzyństwo, to chyba 2 rzeczy, które najbardziej zmieniają człowieka. Nie żałuję tego, że jestem teraz taka. - odparłam.
- Pisałem do ciebie.... - zaczął.
- Wiem. - przerwałam. - To znaczy wiem, od dzisiaj. Zayn dał mi ten list, nie czytałam go jeszcze.
- Zayn.? - zdziwił się i chyba nawet zdenerwował.
- Powinieneś mu podziękować, bo to dzięki niemu jest w moich rękach. Drugie dziękuje należy się twojej niesamowitej narzeczonej, która nie dopuściła, by do mnie dotarł. - powiedziałam.
- Nie wiedziałem, że jest do tego zdolna... - szepnął, kręcąc głową.
- Wiedziałeś, doskonale. Wiesz dobrze, jaka jest i co może zrobić. Wiesz też, że jej nie kochasz. Mimo wszystko wiążesz się z nią na wieczność, jak tchórz. I nie tylko ja się zmieniłam, ale ty też. I niestety nie mogę powiedzieć, że na lepsze. - odparłam. - Kiedyś byłeś najbliższą osobą, do której leciało się na wszelkie skargi na świat. Teraz ciężko powiedzieć ci nawet cześć, bo nie wiadomo jak bardzo zranisz odpowiedzią.
- Viol... - zaczął.
- Leon, nie będę się kryła z moją opinią, którą z resztą podziela większe grono twoich przyjaciół, o ile ich jeszcze w sercu pamiętasz. Wiesz, że jestem co do ciebie przeważnie zawsze szczera, dlatego nie ukrywam, że jesteś osobą, która skrzywdziła mnie najbardziej. Nie było cię wtedy, gdy potrzebowałam cię najbardziej. Pomijam już fakt, że nie chciałeś nawet zobaczyć własnego dziecka, jak gdyby ja byłabym dla ciebie obca. - mówiłam. - Nie chcę do tego wracać, bo to najgorszy okres w moim życiu. Oddzieliłam ten etap grubą kreską i wolę, by tak pozostało.
- Czyli nie chcesz przeczytać tego listu.? - szepnął.
- Tego nie powiedziałam. - odparłam. - Chcę i zamierzam.
- Mógłbym go sam ci przeczytać.? - poprosił.
Po chwili kiwnęłam lekko głową. Wstałam i poszłam na chwilkę do pokoju. Wróciłam z listem, który po drodze wyjęłam z koperty. Nikola już spała, ssąc smoczek, który zapewne dał jej tato. Usiadłam na dawnym miejscu, a jemu podałam kartkę. To był impuls. Wtuliłam się w niego, a on objął mnie zadowolony ramieniem, całując we włosy czule. Jeśli miał mówić co czuje naprawdę, to tylko tak mógł być w tej chwili najbliżej. Może to go zmotywuje.? Wziął oddech i po chwili zaczął czytać, w tym samym tempie, w jakim ja jeździłam wzrokiem po kartce.
" Droga Violetto...
Na wstępie proszę, byś ten list mimo wszystko przeczytała do końca. Chcę Ci wszystko wyjaśnić, a tylko w taki sposób mam okazję to zrobić.
Ostatnie miesiące... To chyba najgorszy rok w moim życiu. Wszystko poszło nie tak, do tego za sprawą jednej, nic nie wartej osoby, która tak niedługo formalnie będzie moją żoną. Co mnie naszło.? Zrozumiałem cel mojego postępowania dopiero teraz. Bardzo cię kocham i zależy mi na tobie jak na nikim innym. No może jeszcze na naszej córce, którą również potraktowałem jak najgorsze zło świata. Obie jesteście wszystkim czego chcę i co mam w życiu.
Moja obawa była tak silna, że... Posłuchałem i uwierzyłem. Obawa, że was stracę, że nie jestem wystarczająco dobry dla ciebie, że odejdziesz, bo znajdziesz ode mnie lepszego... To głupie, wiem, ale prawdziwe. Od kiedy cię poznałem jestem inny. To nie grawitacja trzyma mnie przy ziemi, lecz Ty. Jestem w stanie wyrwać na żywo serce z piersi, gdybyś umierała. Jestem w stanie zrobić wszystko, po prostu wszystko... Dla Ciebie. Niestety, ale to ja zawiniłem i przeze mnie odeszłaś.
Oglądałem nasze zdjęcia, szczęśliwy, że znów Cię mam, mimo, że byłaś z Zayn'em. Spodziewałem się tego, w sumie nawet ucieszyłem, bo ktoś cię pilnował i chronił. Może tego nie okazałem, ale tak było. Gery weszła do pokoju, znałem ją z widzenia w sumie, bo nie miałem okazji zamienić z nią wielu słów. Diego zawsze mówił, że jest fałszywa. Dała mi te cholerne zdjęcia, nieprawdziwe fotoshopy. Nadal żałuję, że nie rozpoznałem tych sytuacji... Ale wracając, nie mogłem uwierzyć. Zaprzeczałem, krzyczałem, by wyszła, ale była nieugięta. Do tego puściła mi nagranie, dokładnie to pocztę głosową. Jakiś facet, a dokładnie kilku, bo nagranie następowało jedno za drugim, pytał, kiedy znów będzie mógł się posiąść. Byłem taki naiwny.! Przecież to nie był wcale żaden dowód... No cóż, wtedy był. Byłem zrozpaczony. Chciałem móc przewrócić cały świat ze złości.
Gery powiedziała, że alkohol pomoże mi zapomnieć. Zgodziłem się, bo z resztą, co mi pozostało wtedy zrobić.? Wiem, mogłem to wyjaśnić z tobą, ale nie pomyślałem. Przyniosła podajże whisky, albo martini, już nie pamiętam. Mógł to być nawet sok z wódką. Łzy ciekły mi po policzkach, trunek grzał gardło. Nie byłem pijany, ale ona wiedziała, że ma okazję pójść dalej. Usiadła na mnie okrakiem, popchnęła na łóżko... A dalej już oczywiście możesz się domyślić. Byłem na Ciebie wściekły, rozczarowany tym, jak mnie oszukałaś... Postanowiłem, że ciebie też zdradzę. Popijaliśmy jeszcze trochę tego alkoholu, więc i pewność siebie we mnie zebrała. Poszedłem do Ciebie, zacząłem krzyczeć, no i... Uderzyłem. Twoje łzy sprawiły u mnie szczęście, nie przejąłem się. Tak było jakiś czas. Diego sprawił, że miałem wątpliwości, czy faktycznie dobrze zrobiłem. A gdy zobaczyłem w Twoich rękach prawdziwe zdjęcia... Zamarłem. Moje serce jakby stanęło. Zrozumiałem jakim byłem idiotą. 
Patrzenie jaka stałaś się przeze mnie było nie do zniesienia. Cieszyłem się, że wyjeżdżasz za granicę, by poukładać wszystko w głowie i wyzdrowieć z tego szoku. Ale gdy odjechałaś znów wzmogła we mnie obawa. Obawa, że nie wrócisz to takiego damskiego boksera, albo, że ja cię kolejny raz skrzywdzę. Nie zastanawiałem się długo, wyrzekłem się Was i związałem z Gery. Ciągle myślałem o Tobie, tęskniłem... Zrobiłem kolejny krok. Oświadczyny, by związać się z nią i nie mogąc już nic zrobić, by być z tobą. Zachowałem się jak tchórz, ale wtedy naprawdę to było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Jednak nie było tak jak chciałem, tęsknota była jeszcze większa i silniejsza. 
Niedługo gramy mecz w Madrycie. Federico mnie nienawidzi, więc to od Diego dowiedziałem się, że tam teraz mieszkasz. Do tego ponoć z jakimś chłopakiem... Ale co ja gadam, nie mam prawa mieć Ci tego za złe. Wątpię, byś przyszła, chociaż zobaczyć jak gramy. Mimo wszystko mam nadzieję, że jednak to zrobisz, a ja będę mógł znów zobaczyć Ciebie i naszą małą księżniczkę... Nawet nie wiesz, ile razy o niej myślę. O Tobie, o niej... Co chwilę. 
Byłem zwykłym idiotą i debilem, ale każdy popełnia błędy. Ja chcę je naprawić. Jeśli będzie trzeba to stanę na głowie, by to zrobić. 
Kocham Cię Violetto i nie chcę życia bez Ciebie. Odpisz mi proszę w jakikolwiek sposób na tą wiadomość. Może być po prostu zwykłe " Tak " lub " Nie ". Jeśli nie będziesz chciała mi wybaczyć i powiesz, żebym się odsunął, to to zrobię i nie będę wchodził Ci w życie, bo masz prawo tak zrobić. Jeżeli jednak zdecydujesz się dać mi kolejną szansę obiecuję, że ją wykorzystam i sprawię, byście były ze mną szczęśliwi. Jestem w Tobie na zabój zakochany i nie wyobrażam sobie kolejnych sekund bez Ciebie obok mnie. Będę czekać na Ciebie, choćby wieczność, nawet, gdybym miał za sobą milion małżeństw. Poczekam, bo nauczyłaś mnie jak mam teraz żyć. Zachowam Cię już w sercu na wieczność.
Twój na zawsze,
Leon "

Spojrzałam na Leon'a ze łzami w oczach. To co napisał... Było niesamowite i piękne. A co najważniejsze, zupełnie szczere. Kochał mnie, Nikolę... Kierował się miłością do mnie. Może nie tak jak powinien, ale jednak... Pokręciłam głową. Moje policzki w łzach, głowa w chmurach, a serce w totalnej rozsypce. Pogłaskał mój policzek, a ja przymknęłam oczy, wypuszczając kolejne słone strumienie.
- Jesteś dla mnie najważniejsza... Bez względu na to wszystko co się wydarzyło. - szepnął. - Daj mi tylko szansę naprawić błędy.
- Leon... - zaczęłam.
- Proszę. - nalegał.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Ale tylko, jeśli na kolację zrobisz dla mnie te dobre ciasto cytrynowe. - zachichotałam lekko.
- Masz to jak w banku. - szepnął z uśmiechem.
Szczęśliwy wziął mnie w ramiona, wstając i czule całując w usta, po kości policzkowej i szyi. Przygryzłam wargę z uśmiechem.
- Kocham Cię, Kocham Cię, Kocham Cię. - pomrukiwał, głaszcząc moje plecy.
- Ja ciebie też Leoś, ale bądź ciszej, bo zbudzisz Nikolę. - zachichotałam szeptem. - A do tego łączy nas przyjaźń.
- Zrobię wszystko, by ten etap nie trwał długo. - szepnął z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech, wtulając się czule. Nagle ktoś zapukał do pokoju. Westchnęłam i niechętnie oderwałam się. Drzwi otworzyły się, a w nich stał mój brat.
- Hej. Już miałam schodzić. - powiedziałam z uśmiechem.
- Violu... - zaczął zmartwiony.
- Federico... O co chodzi.? - szepnęłam.
Poczułam dłonie Leon'a na mojej talii. Chyba chciał mnie troszkę uspokoić.
- Dzwonili ze szpitala... Nasz ojciec miał wypadek. - powiedział cicho, patrząc mi w oczy.
Serce zabiło mi szybciej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz