30 sty 2016

Rozdział XVII




" Zadecydowałam, zaczęłam inaczej żyć, otworzyłam nowy rozdział. Uczę się żyć bez siebie. Widocznie da się nawet funkcjonować bez serca ".
Otworzyłam zaspane powieki i ziewnęłam delikatnie, sięgając po białego IPhone'a, leżącego na nocnej szafce obok łóżka. Sprawdziłam kątem oka, kto dzwoni tak wcześnie, po czym zwinnym ruchem przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam do ucha.
- Halo.? - wymamrotałam, opierając czoło o podusię.
- Panno Castillo, spotkanie z Hiszpanami musimy przenieść na godzinę później. Problemy z samolotem. - wyjaśniła w słuchawce moja asystentka Maddie.
- A inni sponsorzy.? - spytałam.
- Inne kwestie pozostają bez zmian. Prześlę umowę na pani fax'a za około 1,5 godziny. - powiedziała.
- Dziękuję, jesteś wielka. - lekko się uśmiechnęłam i zakończyłam rozmowę.
Westchnęłam, odkładając telefon na miejsce. Obróciłam się na plecy i spojrzałam na podwieszany sufit. Od razu się rozbudziłam. Zdjęcie mojej Nikolki był najlepszym sposobem na skuteczne budzenie. Odchyliłam kołdrę i wstałam, zakładając na piżamkę, fioletowy, satynowy szlafrok. Przetarłam oczy i nieśpiesznym krokiem skierowałam się do pokoju Nikol. Cichym ruchem otworzyłam białe drzwi i weszłam do środka. Księżniczka wyrzucała swoje małe misie z lekkim chichotem za łóżeczko.
- Ktoś już tu od rana psoci. - szepnęłam z uśmiechem i oparłam się o szczeble.
Wzięłam jej rączki i schowałam w swoje. Próbowała je bezskutecznie uwolnić, śmiejąc się słodko. Moja mała. Po chwili była już na moich rękach. Ziewała słodko, jeszcze przysypiając wtulona.
- Oj śpioszku. - zachichotałam i podeszłam z nią do szafy.
Otworzyłam jasnoróżowe drzwiczki i zaczęłam przeglądać jej ubranka. Coś czuję, że wybiorę się z nią na zakupy. Zdecydowałam na sukieneczkę oraz białe rajstopki. Troszkę ją podmyłam, uporządkowałam, a na stópki założyłam do tej antypoślizgowe skarpeteczki. Ucałowałam czule jej policzek i wzięłam na ręce. Zeszłyśmy wspólnie na dół, gdzie włożyłam ją do krzesełka, a sama zajęłam się robieniem dla nas śniadańka. Dzisiaj szykował się długi dzień. Tęsknie za Christian'em, który wyjechał na trzy dni w zagraniczną delegację. Cieszę się, że jego firma coraz lepiej prosperuje, ale jednak wiąże się to teraz z wyjazdami. Westchnęłam lekko, gdy przypomniałam sobie, że dzisiaj moi przyjaciele się tu " wprowadzają ". Oczywiście tylko na tydzień, bo tyle są w Madrycie. Po co mają wydawać na hotel, skoro ja mam pokoje wolne na piętrze.? Cieszę się, ale z drugiej strony jest Leon Verdas. Były kapitan, uzdolniony napastnik, ojciec mojego dziecka i moja miłość. Wiem, że na pewno będzie chciał się zbliżyć do mnie, Nikoli... nie, tego nie wiem. Jednakże nie będę musiała znosić jego związku z Gery tutaj. Larwa G., została w Buenos Aires. Z tego co mi wiadomo po bajkowym ślubie przeprowadzają się do Meksyku. To dobrze, bo sama przeprowadzam się z Christian'em do Argentyny. Powodem jej wykupienie szkoły muzycznej, której będziemy właścicielami. C&J przenosi tam swoje biuro, więc tym bardziej jest nam obojgu to na rękę. Wczorajszego dnia nie pamiętam. Byłam świadoma tego, że nie odzywałam się do nikogo prócz córeczki, ale nie było to bez powodu. W mojej głowie panuje jeden wielki mętlik, odkąd w słuchawce usłyszałam głos taty. Dlaczego zadzwonił właśnie wtedy i dlaczego tak o wyglądało.? Pokroiłam banana i zmiksowałam z kaszką. Usiadłam przy Nicol i zaczęłam ją karmić. Drugą ręką przeszukiwałam kontakty w telefonie. Po chwili nacisnęłam na odpowiedni i przyłożyłam IPhona do ucha.
- Słucham.? - odezwał się pogodny głos w słuchawce.
- Dzień dobry dziadku. - powiedziałam z uśmiechem.
- O witaj Violu.! Myślałem, że nigdy nie zadzwonisz. - zaśmiał się lekko. - Coś się stało.?
- Po części... Potrzebuję pomocy w sprawie taty. - westchnęłam lekko. - Mogłabym przyjechać.? Najlepiej w czasie świąt, dobrze.?
- Dobrze, będziemy tu na ciebie niecierpliwie czekać. Możesz jednak zdradzić o co chodzi.? - poprosił.
- Odezwał się do mnie, zadzwonił przedwczoraj. Nie powiedział prawie nic. - szepnęłam, lecz tak, by dobrze usłyszał.
- Zadzwonił.? - zdziwił się. - Koniecznie będziemy musieli poznać odpowiedź co się dzieje. Jeśli coś wydarzy się w ciągu następnych dwóch tygodni, poinformuj mnie niezwłocznie. Kocham cię.
- Oczywiście dziadku. Ja ciebie też. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Antonio również był tym wszystkim zdziwiony. Co tu się teraz wyprawia.?
***
Siedziałam jak w transie, trzymając ze łzami kolana i dociskając do brody. Znów ten cholerny ból, jak wtedy, gdy pierwszy raz dowiedziałam się co dokładnie robię w domu dziecka. Głos taty. Tak ciepły, a tak znienawidzony. Nie wiedziałam, czy czuć odrazę, a nawet nie umiałam tego zrobić. Całkowity paraliż, od serca do każdej komórki. Patrzyłam w jeden punkt, nie słuchając zmartwionego głosu Christian'a i Federico. Nie zważałam na dziwne spojrzenia przyjaciół. Dlaczego tak się zachowywałam.? Tak dziwnie, tak inaczej... Nie jestem sobą. Cierpienie jest największym wrogiem ciebie i twojego serca. 
- Tatusiu... gdzie jesteś.... - wymamrotałam tym samym dziecięcym głosem, który kiedyś szukało ojca po wszystkich salach.
***
Do rzeczywistości przywołało mnie dopiero wiercenie się Niki, którym zwracała na siebie uwagę. Spojrzałam na nią i zachichotałam, wracając do karmienia. Na twarzyczce dziewczynki od razu pojawił się uśmiech. Gdy zjadła całą zawartość miseczki przejechałam chusteczką po jej buzi, zbierając resztki jedzenia i zmyłam. Ja w szybkim tempie zjadłam zrobione wcześniej dwie kanapki, które popiłam sokiem. Wyjęłam Niki z krzesełka i poszłam do salonu. Położyłam ją na ulubionej już macie, która była na rozłożonej sofie. Na twardej podłodze nie ma tak wygodnej zabawy, mimo, że i tak jest tam puchaty dywan. Cmoknęłam ją w czółko i szybkim ruchem skierowałam się do mojego pokoju. Wchodząc do środka usłyszałam charakterystyczny dźwięk nowego e-mail'a. Otworzyłam klapę laptopa i na pulpicie zobaczyłam ikonkę koperty. Nacisnęłam ją.
...............................................................................................................................................

Nadawca: Ludmiła Ferro            
 Odbiorca: Violetta Castillo 
Temat: Antykoncepcja. Treść: Buenos dias mi amor! Mam nadzieję, że pamiętasz o naszej dzisiejszej przeprowadzce? Nie mogę się doczekać wspólnych chwil naszych maluchów!

Zaśmiałam się lekko.


............................................................................................................................................... 

Nadawca: Violetta Castillo 
Odbiorca: Ludmiła Ferro 
Temat: Skleroza. 
Treść: Oczywiście, że nie. Skąd ten temat? Czyżby drugie dziecko? Nie zamierzam znosić twoich humorków.
Z uśmiechem podeszłam do szafy, gdzie zaczęłam śledztwo. Na jakie ubranie dziś mam ochotę.? Odkąd w moim życiu jest Nikolka, każdą chwilę spędzam na zabawie z nią prawie, więc czasami potrzebuję się nawet przebierać 5 razy dziennie. Zachichotałam na tą myśl i wyjęłam taki zestaw. Spojrzałam na ekran laptopa.

...............................................................................................................................................

Nadawca: Ludmiła Ferro 
Odbiorca: Violetta Castillo 
Temat: Ciąża chodzi parami. 
Treść: I vice versa kochanie. Podziękuj Christian'owi, że wyjechał na te 3 dni. Dzięki temu znów pośpię sobie z Tobą jak za dawnych czasów. Chyba, że ktoś zajmie mi miejsce i nie mówię tu od dzieciakach... Muszę kończyć, buziaczki mi amor!

Zaśmiałam się lekko, choć trochę posmutniałam. Doskonale wiem, że chodziło jej o Szarego. Dlaczego tak nazwałam.? Są dwa powody. Pierwszy, spodobała mi się pewna książka, a w niej mężczyzna był tak nazywany przez kobietę, drugi, był teraz i ciemny i jasny. Interesująca barwa. Zamknęłam klapkę i poszłam do łazienki. Podmyłam się nieco, związałam włosy w wysoki kucyk i nałożyłam wybrane ubrania. Umalowałam się co nieco. Obejrzałam się w lustrze. Wyglądam jak każda młoda mama. Pokręciłam lekko głową, choć z uśmiechem. Nigdy bym się nie spodziewała, że moje życie tak się potoczy, a miałam na myśli głównie dziecko. Ale nie żałuję. Nikola to moja księżniczka i dobrze, że przy mnie jest. Wie, jak zadbać o mamusię. Usłyszałam śmiech Nikoli. Przeważnie śmieje się tak tylko przy bajkach, a przecież nic jej nie włączałam. Poperfumowałam się lekko i zeszłam szybko na dół. Nikola leżała jak wcześniej, wiercąc się i śmiejąc. Nie rozumiałam jej zachowania.

- Kochanie, co się dzieję.? - zachichotałam i podeszłam bliżej.
Nikolka zaczęła kopać nóżką. Spojrzałam tam. Zaśmiałam się. Na sofę próbował wspiąć się słodki, szaro-biały kotek, który zaczepiał nóżkę mojej córeczki.
- A ten słodziak co tu robi.? - powiedziałam z uśmiechem i podsadziłam go, przez co mógł spokojnie wejść.
Nigdy wcześniej go nie widziałam, a tym bardziej nigdy tu nie był. Kotek wszedł wolnym ruchem na brzuszek Nikol i zaczął się przymilać do niej główką, przez co dziewczynka chichotała jeszcze bardziej, lekko głaszcząc jego futerko. Jest taka słodka... Kucnęłam przy nich, na co kotek zaczął łasić się do mnie.
- O nie kochany, zmykaj do Niki. - zachichotałam i dałam go z powrotem.
Nikolci bardzo spodobał się malutki zwierzaczek. Jeśli jest niczyi to wezmę go do weterynarza i jeśli będzie zdrowy, to chętnie go zatrzymam. Dla mojej księżniczki wszystko.
- Ona jest taka cudowna... - usłyszałam za sobą szept.
Pisnęłam i obróciłam szybko głową przestraszona. Pokręciłam nią lekko.
- Mogę wiedzieć co ty tu robisz.? - spytałam poddenerwowana.
Do było do przewidzenia. Niestety.
- Od dziś mieszkam przez jakiś czas... - odparł cicho.
Nie patrzył mi w oczy. Jego wzrok był wszędzie, ale nie na nich. Nawet nie potrafił mi spojrzeć w oczy...
- Leon, z tego co wiem, mieliście być dopiero wieczorem. Nie rozumiem skąd nagle taka niezapowiedziana wizyta, do tego twoja. - powiedziałam, opanowując emocje,
Gdyby nie Nikola, już dawno dostałby w policzek... Byłam zdolna fizycznie tak zrobić. Zapewne i tak nie poczułby się tak poniżony jak ja. Wzięłam cichy oddech.
- Przyszedłem... pomyślałem, że Nikola chciałaby takiego kotka... - mówił cicho.
- Jak widzisz bardzo się jej spodobał. A jakbyś zapomniał, to żyjemy w XXI wieku, a ludzie wymyślili już dzwonki jakiś czas temu. Pukanie do drzwi też ma długą historię, a ty zdrowe rączki. - odparłam i wstałam. - Jeśli teraz już chcesz się wprowadzać to na piętrze są pokoje.
- Bardziej chciałem... poznać Nikolę i zacząć być dla niej tatą... - powiedział niepewnie.
- Żartujesz.? - prychnęłam. - Bądź sobie ojcem, ale nie jej. Nie jestem Gery, a o ile się nie mylę to ona jest twoją narzeczoną. Jeśli urodzi ci dziecko to proszę bardzo, możesz być jego ojcem. Ale nie Nikoli. Jesteś nim tylko na papierach i w genach dziecka.
- Violu, popełniłem błąd, ale chcę to wszystko naprawić. Chcę być obok niej i... obok ciebie, jak dawniej. - szepnął.
- Przez czas tutaj nie zbliżasz się do niej, ani do mnie. Między nami jest tak, jak za pierwszych moich dni w drużynie. Nie zwracasz uwagi na mnie, ani na Nikolę. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie możesz mi tego zrobić. - syknął.
- Bo co.? Uderzysz mnie.? - prychnęłam lekko. - Nikola ma już ojca, a ty nigdy nim nawet nie chciałeś być.
- Violu.... - westchnął i pogłaskał moje policzki.
Ten dotyk, te ciepło... STOP.
- Nie dotykaj. - odsunęłam się. - I zostaw w spokoju. Ułożyłam sobie życie, a w nim nie ma ciebie. I widocznie nigdy nie powinno być.
Pokręciłam lekko głową i podeszłam do Nikoli, która czując moje zdenerwowanie, kopała lekko nóżkami. Wzięłam ją na ręce i czule pocałowałam we włoski. Uspokoiło ją to. Spojrzałam na Leon'a, widząc w jego oczach lekkie łzy jak na nas patrzył.
- Sam tego chciałeś. - szepnęłam z bólem i poszłam z małą na górę.
- Jeśli mi nie pozwolisz się z nią widywać, pójdę do sądu o przydzielenie mi wyłącznych praw do niej.
Nikola tuliła się do mnie, w rączce trzymając materiałową pieluszkę, którą śliniła. Nie dam mu jej skrzywdzić. Weszłam z małą po schodach i skierowałam się do mojego pokoju. Pora na drzemkę. Księżniczka lubi spać po posiłku. Jest mała, potrzebuje dużo odpoczynku.
- Idziemy spać kruszynko. - uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w nosek, na co ona zachichotała i słodko kichnęła.
Włożyłam jej do ust różowy smoczek i położyłam na rękach, zaczynając chodzić po pokoju i lulać. Nikola jednak patrzyła na mnie w skupieniu, ewidentnie nie myśląc o spaniu. Zachichotałam.
- Spryciula z ciebie. - uśmiechnęłam się i położyłam się z nią na moim łóżku.
Nikolka od razu uśmiechnęła się przez smoczek i kopała lekko nóżkami.
- No już, już. - zachichotałam i przysunęłam ją bardziej, całując w główkę i tuląc do siebie.
Moja córeczka zamknęła oczy i pod wpływem głaskania jej plecków usypiała, ssąc czasem smoczek. Oparłam swoją głowę o jej i zamknęła oczy z uśmiechem. Maleńka księżniczka. Ziewnęłam lekko, niewyspana. Christian dzwonił w nocy, bo jednak między mną a nim są inne strefy czasowe, a jak już zaczniemy, to ciężko nam skończyć. Zaśmiałam się cicho, choć słodko. Nawet nie poczułam jak na myśl o Christian'ie zasnęłam.
***
Westchnąłem, gdy poszła na górę. Ogarniam, popełniłem błąd, ale nie musi od razu traktować mnie jak jakiegoś co najmniej światowego potwora. Wziąłem oddech i ruszyłem na piętro z walizką. Kilkanaście dni przy niej i mojej córce... Wystarczy, by przeprosić porządnie, zbliżyć się i stworzyć rodzinę. Ale jest jeszcze ten mój ślub.... Wyjąłem telefon i poszukałem w kontaktach numeru narzeczonej. Przyłożyłem go do ucha. Po co, jednak zadzwonię później. Szybko się rozłączyłem i schowałem urządzenie do kieszeni. Wyszedłem po schodach i wybrałem jeden z fajniej urządzonych pokoi. Był w kolorach ciemnego niebieskiego i szarego. Były dwa łóżka. Zakładam się, że zostanie mi spanie z Diego. Reszta na pewno nie będzie chciała.  Uderzyłem i zraniłem Violę, nie ich, a oni też są na mnie źli. Wiem, jestem idiotą, ale chcę to naprawić. Nie wiem jak, ale to zrobię.
- Nie umiesz nawet zerwać zaręczyn z tym babskiem, a tu chcesz rodzinę odzyskać. - prychnąłem pod nosem cicho, otwierając walizki i rozpakowując rzeczy.
Byłem zwykłym gnojem, racja. W jednej chwili wszystko się posypało. Zacząłem oddalać się od niej, a wierzyć Gery. Dlaczego.? Jakim cudem skoro jej ufałem.? Zazdrość.? Nie... Obawa. Bałem się, cholernie bałem się, że jest inna. Znałem ją, a miałem wątpliwości. Po prostu nigdy nie czułem czegoś takiego do dziewczyny. Byłem gotowy uklęknąć w każdej chwili i poprosić o rękę... ale byłem też w stanie uderzyć, wyzwać i mieć gdzieś ją i naszą księżniczkę. Leon Verdas - idiota wieku XXI. Nie ukrywajmy. Po chwili moje wszystkie rzeczy były na właściwych miejscach. Słyszałem chichot Nikoli... Moja córeczka... Nawet nie wiem, czy mogłem ją tak nazwać. Tato to piękne określenie, a ja spieprzyłem jego wartość. Mam ochotę drzeć się i walić głową w ścianę. Pociesza mnie tylko myśl, że mam trochę czasu, by się do niej zbliżyć. Jej nowy facet jest w delegacji, więc nie będzie jej pilnował. Ciarki mnie przeszły jak o nim pomyślałem. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze pół dnia do oficjalnej przeprowadzki. Westchnąłem. Co ja mam tu robić sam.? Trochę zgłodniałem, więc przy okazji zrobię coś i dziewczynom. Będzie punkt. Uśmiechnąłem się szeroko pod nosem i wyszedłem czym prędzej z pokoju. Prawie przy schodach zatrzymałem się. Nie słyszałem głosu ani małej, ani Violet. Odrzuciłem myśl, że coś się stało. Zacząłem się cofać w tył. Doszedłem wkońcu do białych drzwi, do których przyklejone były słodkie naklejki jak kotki, myszki i takie tam. To pewnie królestwo mojej córci. Niepewnie położyłem dłoń na klamce i otworzyłem, wchodząc do środka. 
Pokój był piękny i niezwykle dziecięcy. Od razu rozpoznałem, że zaprojektowała go Viola. Na ścianie była fototapeta z syrenkami i księżniczkami, a reszta pomalowana była na żywy róż, z dodatkami szarego. Okna zdobiły lekko złote firanki z motylkami, a biała, zasłonięta roleta powodowała trochę ciemności. Na parapecie stały doniczkowe kwiaty i kilka maskotek. Sufit był podwieszany, z motywem gwiaździstego nieba, służącego za żyrandol. Podłoga wyłożona była puszystym czerwonym dywanem, na której na biało wygrawerowane było imię " Nicola ", a pod spodem datę urodzenia, wzrost i waga przy porodzie mniejszą czcionką. Jasne łóżeczka z różową pościelą stało w kącie, z pięknym baldachimem. Mebelki miała białe, z domieszkami szarego. O ściany oparte były różne miśki, gdzieniegdzie stały pudełka z zabawkami, a na plastikowym, różowym stoliczku z trzema krzesełkami rozłożone były kredki i kolorowanki. Najbardziej podobały mi się zdjęcia. Nikola z Violą, sama Nikola... Mogłem zobaczyć jej historię od porodu. Viola zrobiła w ramce nawet odcisk jej stópki i nóżki, a pod spodem był motyw jak na dywanie. Podszedłem do blatu, gdzie zapewne ją przebierała. Kciukiem przejechałem delikatnie po żółtych śpioszkach. Usta uformowałem w lekki uśmiech. Rozumiałem ile przegapiłem, jak zraniłem... Nie było tu jej, więc wyszedłem trochę niechętnie. Drzwi obok były uchylone, więc troszkę powiększyłem szparę. Sypialnia Violi. Nowoczesna, przytulna... z dwiema śpiącymi królewnami na łóżku. Moje serce zawirowało ze szczęście. Noga mi drżała, chciałem to powstrzymać... Nie mogłem. Podszedłem cichym, choć szybkim krokiem i położyłem się delikatnie, wtulając w Violę całym ciałem. Była tak ciepła... jak zawsze. Nos był w jej włosach, którym wdychałem piękną woń pomarańczowego szamponu. Czułem się niesamowicie. Ręką nasunąłem ich koc też na siebie, by móc jeszcze bliżej mieć ją w ramionach. Kciukiem dłoni głaskałem główkę maleńkiej. Obie spały. Dziękowałem za to Bogu. Gdyby się obudziła, przecież od razu wyleciałbym z krzykiem. Ćpałem. Ćpałem najlepszy narkotyk, którego uzależnienie nie było grzechem. Drugą dłoń trzymałem na brzuchu Violi. Czułem, że się uśmiecha. Zapewne myśli, że to sen. Wiem, że mnie nadal kocha i tęskni... Nie ukryje przede mną tego. Zamknąłem oczy, muskając wargami jego kark.
****
Cholera... Dzwonię do Violetty już dokładnie 31 raz, a tu znowu ta sama irytująca baba mówi " Abonent tymczasowo niedostępny ". Wysłałam 20 e-mail'a do niej, a tu żadnego odezwu. Zawsze jak śpi, to mały dźwięk ją budził, nie mówiąc o długich połączeniach. Czułam, że odrzucała. Obraziła się.? No ale za co.? Westchnęłam zła. Chciałam wyskoczyć z nią i dziećmi jeszcze na zakupy przed noszeniem tych wszystkich walizek. Ruggero też na pewno będzie chciał spotkać swoją kuzynkę. Pozostała jeszcze sprawa... Potrzebuję ją.! Castillo, szykuj tyłek.
- Federico, wychodzę.! - zawołałam, ubierając buty.
- Co.? Dlaczego.? A mały.? - krzyknął z góry.
- Zostaje z tobą. - wyjaśniłam i bez zbędnych słów wyszłam z domu. Z torebki wyjęłam telefon i zamówiłam taksówkę ulicę dalej. Nie chcę mi się czekać, a kilka metrów mi nie zaszkodzi. Gdy dotarłam, żółtawe auto już na mnie czekało. Wsiadłam i po kilkunastu dłużących się w korkach minutach dotarłam. Dlaczego musi mieszkać na końcu miasta.? Ale nie narzekam, okolica jest jak ze snów. Zapłaciłam odpowiednią kwotę facetowi za kierownicą i wysiadłam, zamykając za sobą drzwi. Powinni zabierać ze sobą co najmniej jakiegoś służącego. Weszłam bez pukania, wkońcu za kilka godzin będę tu mieszkać. Poza tym, nigdy nie miałyśmy w naturze pukać, gdy do siebie przychodziłyśmy. Jesteśmy jak siostry. Zdjęłam buty, by mnie nie słyszała i biegając truchcikiem szukałam ją po mieszkaniu. No gdzie ona zniknęła.?! Warknęłam cicho i wparowałam do jej sypialni. Spała z Nik...
- Leon.?! - powiedziałam głośno.
Violetta poruszyła się lekko, ale spała dalej. Mała też, jedynie Leon gwałtownie na mnie spojrzał.
- Mogę wiedzieć co ty robisz z nią w łóżku.?! Nie gadaj, że z nią spałeś. - powiedziałam oburzona, głośnym szeptem.
- Nie wie, że leżę obok. Spała, nie mogłem się powstrzymać i wtuliłem się. A teraz ucisz swoją blond główkę bo się obudzi. - westchnął cicho.
- Po co to robisz.? Nie dam ci ich skrzywdzić. - syknęłam.
- Chcę się zbliżyć i ją odzyskać. - wyjaśnił.
- Jesteś nienormalny. Jest szczęśliwa, bez ciebie i tak zostanie. Wyłaź z tego łóżka, zanim sama kopnie cię tam gdzie nie trzeba i już nie zanurzysz. - prychnęłam z lekkim śmiechem.
- Nigdzie nie idę. Zabierz swoje loki i sama wyjdź. Ja się muszę nią nacieszyć. - szepnął i obrócił się, wtulając w nią znów.
Nie no ja zaraz chyba oszaleję...Szepnęłam jeszcze, że jest idiotą, gestykulując do tego odpowiedni. Zdenerwowana wyszłam stamtąd. On ją nie skrzywdzi, nie przy mojej warcie. Założyłam buty i skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Wyjęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer. Po trzech sygnałach usłyszałam w słuchawce kobiecy głos. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam konwersację. Porachuję mu te chore plany.
***
Czułam muskularne i ciepłe ramiona, tulące mnie niezwykle czule. Christian nie mówił mi, że przyleci dzisiaj. Nie chciałam się budzić, miałam taki cudowny sen... Już kiedyś go przeżyłam. Bawiłam się w nim z moim tatą w berka, a mama goniła Federico, kradnącego świeżo upieczone ciastka. Zachichotałam lekko, choć słodko na to wspomnienie. Poczułam wargi muskające mój bark, po tym. Delikatnie przygryzłam wargę i przesunęłam dłonią po nim, by zsunąć ramiączko bluzki. Na w pół zaspana zachęciłam Christian'a, by zbudził mnie tak jak lubię. Jego pocałunki zawsze były delikatne, choć czule i orzeźwiające. Chyba bez problemu mnie rozgryzł. Składał buziaki od koniuszków palców, po bark i szyję, aż do końca ucha, które lekko przygryzał.
- Dzień dobry kochanie... - wymamrotałam słodko, zaczynając otwierając wolno powieki. 
Dłoń położyłam na jego policzku i skierowałam twarz w moją stronę. Pocałował mnie. Ale nie on.... to nie te usta. Zagotowałam się w duszy, odrywając się i siadając od razu. Popatrzyłam na Leon'a pełnym wściekłości wzrokiem. 
- Leon.... - zaczęłam, sycząc lekko, ale nie mogłam dokończyć.
- Co ty u niej robisz.? - odparł zły Christian, wchodząc do środka.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam to na niego, to na Meksykanina. Leon bezsilnie i pełen zawodu opadł głową na poduszkę, wzdychając. Teraz ciężko było mi myśleć o Chirstian'ie. Próbowałam zahamować pełne entuzjazmu serce, które biło jak oszalałe przez tak bliską obecność Verdas'a....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz