30 sty 2016

Rozdział VIII





Dzisiejszą noc nie uważam za udaną. Co chwilę się budziłam, bo śnił mi się koszmar. Nawet nie pamiętam co w nim było. Wiem tyle, że był straszny, bo zawsze otwierałam oczy zalana potem i oddychałam głęboko. Cholera, jednak nie lubię snów. A bynajmniej nie takich. Westchnęłam lekko i przetarłam zmęczone oczy. Odświeże się i pójdę dalej spać. Może to cokolwiek pomoże i nie będę musiała znowu się bać. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej dość dziewczęcy zestaw, bo planowałam pozwiedzać dzisiaj. A z racji tego, że było cieplutko i słonecznie mogłam sobie na to pozwolić. W sumie wezmę ze sobą Diego i Zayn'a, po co mają się nudzić w czterech ścianach. Przez chwilę patrzyłam na szpilki, ale jednak zdecydowałam na niebieskie sandałki na płaskim obcasie. Jeśli mamy się tu zgubić, to ja nie
zamierzam paradować pierdylion kilometrów na obcasach. Wzięłam jeszcze czystą, białą bieliznę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam długi, gorący prysznic. Efekt był porządany, rozluźniłam się i zapomniałam o nocnym śnie. Wytarłam się dokładnie, związałam włosy w kłosa na bok, umalowałam się delikatnie i ubrałam. Schowałam do torebki portfel, telefon i chusteczki i zarzuciłam ją przez ramię. Zamknęłam swój pokój na klucz i udałam się w stronę drzwi, gdzie mieszkali chłopcy. Zapukałam, a gdy usłyszałam " Proszę " weszłam do środka.
- Hej chłopaki. - powiedziałam z uśmiechem.
- O Violet przyszła. Czym sobie zawdzięczamy tą wizytę.? - zaśmiał się Diego, który golił się w łazience.
- Przyszłam zapytać, czy idziecie ze mną pozwiedzać. - odparłam i usiadłam na fotelu w salonie.
- Ja za tobą na koniec świata. - szepnął mi do ucha Zayn, który stanął za mną.
- W sumie możemy iść. - powiedział Diego. - Dajcie mi 15 minut, muszę się jeszcze umyć i ubrać.
- Nie ma sprawy, nie śpiesz się. Mamy jeszcze cały dzień, więc spokojnie zdążymy. - zaśmiałam się.
- Oki, no to tak do godziny będę gotowy. - powiedział ze śmiechem Diego, a ja usłyszałam szum wody.
- No to mamy godzinkę dla siebie.... - zamruczał Zayn.
- Poprawka. Ty masz godzinkę dla siebie, bo ja idę spać. - zachichotałam i wstałam.
- O nie, nie. Nigdzie nie idziesz. - powiedział z uśmiechem i wziął mnie na siebie okrakiem.
- Zayn... zboku.. puść. - zaśmiałam się.
- Ni ma tak dobzie skalbie. - powiedział słodko i musnął moją szyję, a ja zachichotałam.
- Dobra, słodkie to było, ale teraz puść panie niewyżyty. - śmiałam się.
- Gdzie ty byłaś całe moje życie, co.? - powiedział z uśmiechem.
- Dwa pokoje dalej. - zaśmiałam się.
- No właśnie... powinnaś być w tym samym pokoju. - szepnął z uśmiechem i otarł swój nos o mój.
Zachichotałam słodko. Jednak Hiszpan potrafił mnie doprowadzić do uśmiechu. Tak naprawdę, to nie był taki jak wcześniej. Zero chamstwa, ani chwili mówienia czegoś bezczelnie. Z takim Zayn'em mogę spędzać czas. Hernandez i przybliżył się i musnął namiętnie moje usta. Po chwili odwzajemniłam, a on nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie, pogłębił. Całowaliśmy się z uśmiechem. Głaskał przy tym moje udo, a ja smyrałam go po szyi.
- Nie smyraj mnie. - wymamrotał między pocałunkami.
- Dlaczego.? - zachichotałam.
- Bo to łaskocze. - powiedział.
- Masz łaskotki.? - zapytałam.
- Ja nie, ale ty masz, więc mnie nie smyraj. - powiedział, ale ja nie spełniłam jego żądania. - Oj ti niedobla. Glabiś sobie.
Chciałam się odezwać, ale Zayn podniósł mnie i położył na kanapie. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać.
- Zayn, złaź..... grubasie jeden. - śmiałam się.
- Te twoje określenia wcale ci nie pomagają. - zachichotał.
- Brzuch mnie już boli przez ciebie. - zaśmiałam się.
- Oj, bidulko ty moja. - powiedział słodko, podwinął moją bluzkę i całował mój brzuch.
- Twoja.? Chciałbyś. - odpowiedziałam z uśmiechem i mierzwiłam lekko jego włosy.
- Moja, moja. - szepnął z uśmiechem.
- Nie. - przygryzłam wargę z uśmiechem.
- Oj tiiiiiiiii.... - przedłużył i pocałował mnie czule i namiętnie.
Całowaliśmy, co chwilę śmiejąc się, bo Zayn mało co nie spadał z kanapy. Całował moją szyję, to czasami wracał do warg. Usłyszałam, że Diego przygotowuje się do wyjścia z łazienki. Oderwałam się.
- Ej... ciemu.? - powiedział słodko.
- Zaraz wychodzimy. - wyjaśniłam.
- A wy co tu robicie.? - zdziwił się Diego.
- O ten grubas usiadł na mnie. - wybuchnęłam śmiechem i zepchnęłam go z siebie.
- Idziemy już.? - zapytał, z zazdrością Diego.
- Tak, chodźmy. - powiedziałam i wstałam. - Ty też glubasku.
- Ranisz mnie. - zaśmiał się Zayn, obejmując mnie.
- Łapy przy sobie. - wzięłam ze śmiechem jego rękę z siebie.
- Nie mam gdzie ich dać - westchnął.
- W majtki sobie wsadź. - zaśmiałam się, a Diego aż wybuchnął śmiechem.
Wyszliśmy w dobrych humorach z hotelu, kierując się do centrum miasta. Mijaliśmy wiele sklepów odzieżowych, ale gdy tylko chciałam tam wejść, chłopaki wzdychali. Postanowiłam, że pójdę potem sama coś sobie kupić, a teraz im ustąpię. Zrobiliśmy sobie mnóstwo więc, bo jednak jest tu co zwiedzać, a widoki są niesamowite. Po kilku godzinach usiedliśmy na ławce w wielkim parku.
- Jestem wykończona. - zaśmiałam się.
- Jednak Sevilla to za duże miasto, jak na moje nogi. - śmiał się Diego.
- Jesteś piłkarzem, który biega przez 90 minut pierdylion kilosów po boisku w tą i z powrotem i mówisz, że cię bolą nogi.? - śmiałam się.
- Todo es posible Violet. - odparł. - Chcesz coś do picia.?
- Tak, poproszę. - powiedziałam.
- No to zaraz wracam. - odpowiedział i poszedł, zostawiając mnie z Zayn'em samą.
- Chodź. - wziął mnie za nadgarstek.
- Ale gdzie.? - zapytałam.
- Tam. - wskazał na plac przed sceną, skąd dochodziła muzyka z głośników. - Idziemy potańczyć.
Nie czekał na moją odpowiedź, tylko zaprowadził mnie na  środek. Położyłam jedną rękę na jego bark, a drugą trzymałam jego dłoń. On natomiast swoją położył na mojej talii. Tańczyliśmy, czasami się wygłupiając. Piosenka nie była jakaś mega szybka, więc mogliśmy naprawdę fajnie się poruszać. Obrócił mnie kilka razy, przez co potem kręciło mi się w głowie.
- Violet, twoje picie. - powiedział Diego, dając mi butelkę.
- O dziękuję. - odparłam, upijając łyk soku. - Wracamy już do hotelu.?
- Tak, zaraz pora obiadowa. - powiedział Zayn.
- Ale jest jeden problem... - przedłużyłam.
- Jaki.? - spytali równocześnie.
- Nogi mnie bolą. - zaśmiałam się.
- Wezmę cię na barana. - odparł Zayn, schylając się przede mną, a ja usadowiłam się na jego plecach, lekko się wtulając.
Szliśmy powoli, to znaczy chłopaki szli. Co chwilę pytałam się, jak jeszcze daleko.  Chyba mieli już dość tego moje gderania xD. Nic na to nie poradzę, że mi się nudziło. Zaczęłam myśleć nad dzisiejszym występem. Nawet nie miałam wybranej odpowiedniej piosenki. Myślałam nad piosenką, którą dał mi Leon, czyli " Podemos " ale nie wiem, czy jestem w stanie ją zaśpiewać. Nie mam pewności, że się nie rozpłaczę, bo wszystko powróci. Nie po to próbowałam choć trochę zapomnieć, by to wszystko znowu pogłębiło rany. Ale nie mogę też uciekać od bólu. No cóż.... dam radę. Jestem silna. Chociaż tak w jakiś sposób będę z Leon'em. Może znów poczuje te uczucie, gdy jest przy mnie.? Tak, tego mi brakowało. Postanowione, zaśpiewam Podemos.

* wieczór *

Siedziałam przed lustrem w pokoju w samej bieliźnie. Malowałam się delikatnie, śpiewając pod nosem refren NASZEJ piosenki.
- Gotowa.? - zapytał Zayn, wchodząc do pokoju.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam, kręcąc lekko włosy na lokówce. - Co nie zmienia faktu, że powinieneś pukać jak chciałeś wejść.
- Oj, przepraszam. Nie gniewaj się. - kucnął obok mnie. - Pięknie wyglądasz.
- Mam na sobie tylko makijaż i bieliznę. - zaśmiałam się lekko.
- Zawsze pięknie wyglądasz. - szepnął, całując moje udo.
- Zayn, zaraz idziemy. Opanuj się. - zaśmiałam się. - Podasz mi sukienkę.? Leży na łóżku.
- Tak, jasne. - odparł i podał mi ją.
Ubrałam niebieską sukienkę, a w talii okalał mnie cienki brązowy pasek. Nałożyłam jeszcze jasnobrązowe botki. Przejrzałam się w lustrze i pokropiłam perfumami.
- Pięknie. - szepnął Zayn, który przytulił mnie od tyłu.
- Chodź, idziemy, bo się spóźnimy. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze. - wziął mnie niepewnie za rękę.
Po chwili splotłam nasze dłonie, a na jego twarzy zawitało szczęście. Lekko się uśmiechnęłam. Diego trochę się zdziwił na nasz widok, ale nie skomentował tego. Poszliśmy powoli w stronę teatru. Podśpiewywałam jeszcze Podemos, bo chciałam, by wyszło jak najlepiej, by Leon był ze mnie dumny. Teraz tylko modliłam się, by nie uronić łez. Po około 20 minut drogi, dotarliśmy na miejsce. Wszystkie siedzenia były już zajęte przez publiczność, która liczyła jakieś 500 osób. To i tak sporo.
- Powodzenia Vilu. Będziemy za kulisami. - powiedział Diego, całując mnie w policzek i poszedł.
- Zdenerwowana.? - zapytał Zayn czule.
- Nie, raczej nie. - odparłam.
- Powodzenia. - pocałował mnie, a ja odwzajemniłam. - Trzymam kciuki.
- Dziękuję. - przytuliłam go jeszcze mocno na koniec.
Zayn poszedł, a ja jeszcze napisał się wody. Wzięłam głęboki oddech. Powiedziałam cicho do siebie " To dla Ciebie Leoś " i wyszłam na scenę. Puszczono melodię Podemos, ale ja jedynie potrafiłam wydobyć z siebie łzy. Stałam jak sparaliżowana, przypominając sobie jego pogrzeb i ten postrzał... Nagle stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Poczułam TĄ dłoń, która splatała nasze ręce. Spojrzałam na niego, patrząc w jego piękne, głębokie oczy. Leon otarł moje łzy, zaczynając śpiewa. Miałam pewność, tym razem on tu był. Jak.? Nie wiem. Skąd.? Tego też nie wiem.



Jego uśmiech sprawił, że cieszyłam się jak jeszcze nigdy dotąd. Nasze głosy się dopełniały, serce biły znów tak samo. Jak on tu się znalazł.? Nie wiem. Ale wtedy po prostu wyłączyłam myślenie. Gdy piosenka się skończyła, od razu go przytuliłam.
- Leon, jak ty.....? - wyjąkałam.
- To tak jakbyś była moim magnesem. Niby umierasz, a osoba, którą tak strasznie kochasz, nadal trzyma cię przy życiu. Ale teraz to nie ważne. Liczysz się tylko ty i ja. Bez zbędnych pytań, na które i tak zaraz ci odpowiem. - szepnął, tuląc mnie.
To co się wydarzyło... po prostu było niesamowite. Chyba zacznę wierzyć w cuda.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz