30 sty 2016

Rozdział IX




Jego dotyk sprawiał, że dostawałam tych samych motylków w brzuchu co kiedyś. Jego obecność... to wszystko zdarzyło się tak szybko, że nawet nie zdążyłam poważniej pomyśleć. Jeśli szczęście mogłoby się wyrazić z tonach, to ja już dawno leżałabym martwa i przygnieciona do ostatniej tkanki czy żyły. Pięknie oczy, których barwa przypominała najpiękniejsze szmaragdy. Te same perfumy, które unosiły się po jego pokoju. On. Leon Verdas. Ciągle stałam jak wryta, patrząc w jego oczy i tonąc w nich coraz bardziej. Musnęłam koniuszkami palców jego policzek, powodując tym samym uśmiech Meksykanina. Nie musieliśmy nic mówić, bo pewnie i tak nic by z tego nie wyszło. Verdas otarł nasze nosy o siebie, a ja na ten gest zachichotałam lekko. Położyłam dłoń na jego włosy, lekko je mierzwiąc. Były tak samo miękkie jak kiedyś. Leon otworzył usta, szukając odpowiednich słów do rozpoczęcia rozmowy. Nagle poczułam jak ktoś daje mi mocno z liścia. Otworzyłam oczy, które o dziwo chyba miałam zamknięte. Przed sobą zobaczyłam Zayn'a.
- Wreszcie się ocknęłaś. - powiedział z ulgą, głaszcząc mnie po włosach.
- Co się.... stało.? - zachrypiałam, delikatnie siadając.
- Potknęłaś się i spadłaś ze sceny. - wyjaśnił.
- A Leon.? Gdzie on jest.? - zapytałam.
- Jego tu nie było. - odpowiedział.
- Widziałam go... - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Ktoś zrobił sobie głupi żart i puścił jego postać z projektora. - wyjaśnił. - Diego właśnie gada z dyrektorem o tym zajściu.
- To niemożliwe. Przecież... przytulaliśmy się. - odpowiedziałam z niedowierzaniem.
- To był tylko wytwór twojej wyobraźni. - powiedział.
- Na pewno nie, czułam to. - odpowiedziałam, ale on pokręcił głową.
- Przykro mi, że tak jest, ale niestety to prawda. Ktoś sobie zakpił tylko, zapewniam cię. Wszyscy go widzieli, ale to był tylko hologram. - wyjaśnił, pomagając mi wstać. - Chodź, idziemy do domu. Musisz odpocząć.
- Uderzyłeś mnie.? Poczułam jakbym dostała w policzek. - zapytałam.
- Nie, coś ty. Nigdy bym tego nie zrobił. Poleciałaś na bok, więc na policzek również. - objął mnie czule.
- Na pewno.? - spytałam dla pewności.
- Na pewno. Diego może to potwierdzić. - zapewnił. - Teraz chodźmy do tego domu.
- A twój brat.? - zapytałam.
- Zostaje jeszcze chwilę, by wyjaśnić wszystko. Jest cholernie zły za tą akcję. - powiedział.
Kiwnęłam lekko głową. Całą drogę do hotelu nie odzywałam się. Nie mogłam uwierzyć, że to był wytwór mojej wyobraźni. On mnie dotykał... ja jego z resztą też. Czy ja zaczynam wariować.? Chyba tak. Nie zwracałam uwagi na próby kontaktu ze strony Zayn'a. Byłam za bardzo zdziwiona tym co się stało. Violet, musisz się pogodzić z tym, że Leon nie żyje. Wymyślasz tylko sobie jakieś brednie... bez sensu. Oj, Verdas... jak ja za tobą cholernie tęsknie. No cóż... przez ten " hologram " wszystko powróciło. Jednak cieszę się, że nie wpłynęło to na mnie. Może właśnie dlatego nie czuje wielkiego rozczarowania.? Chyba moje serce czuło, że to nie Leon. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że weszliśmy do hotelu, a po chwili byliśmy u mnie w pokoju.
- Pójdę zrobić ci wodę. - Hiszpan pocałował mnie we włosy.
- Dobrze. - ocknęłam się i poszłam do salonu.
Ściągnęłam buty oraz sweterek. Z torebki wyjęłam butelkę wody, z której upiłam kilka łyków. Smak mineralnej wody dobrze podziałał na moje zmęczone gardło i struny głosowe. Przełknęłam ślinę z ulgą, która dopiero teraz zaczęła mną władać. Schowałam butelkę na miejsce i spojrzałam na chłopaka, który stanął centralnie przede mną, biorąc mnie na ręce.
- Idziemy się kąpać. - powiedział słodko Zayn.
- Czy ty użyłeś liczby mnogiej.? - zaśmiałam się lekko.
- Spostrzegawcza jesteś. - uśmiechnął się, niosąc mnie do łazienki.
Gdy już weszliśmy do środka, zobaczyłam mnóstwo płatków róż na około wanny, oraz w niej. Szykowała się romantyczna kąpiel, do tego z dużą ilością piany. Światło zgasło, a pomieszczenie oświetlały tylko świeczki o zapachu róży. Jednak Hernandez umiał zrobić na mnie wrażenie.
- Ślicznie to wygląda. Dziękuję. - obróciłam się w jego stronę, zarzucając ręce na jego szyi.
- Podoba ci się.? - spytał z uśmiechem.
- Bardzo. - odparłam uśmiechnięta.
- Mam nadzieję, że nie będziesz się krępować być przy mnie naga. - zaśmiał się lekko.
- Chyba nie. A i tak przecież będzie piana. - zaśmiałam się po chwili namysłu.
- Tłumacz to sobie jak tam chcesz. - zachichotał.
- Pomożesz.? - spytałam.
- Pewnie. - odparł i odpiął zamek od mojej sukienki, która wylądowała na podłodze. - W bieliźnie też ci pomóc.?
- Tu już sobie poradzę. - zachichotałam.
- No to ja wchodzę, a ty się pośpiesz. - pocałował mnie w policzek i zdjął spodnie.
Obróciłam się, bo jakoś nie miałam ochoty widzieć go nago. Takie widoków sobie oszczędzę. Na razie... Kurdę, tak czy siak on mnie zobaczy nago. Cholera. Westchnęłam lekko i odpięłam stanik. Czułam na sobie wzrok Zayn'a. Zdjęłam z siebie górną, a po chwili dolną część bielizny. Dopiero po kilku sekundach obróciłam się do niego. W jego oczach było widać podniecenie i porządnie, który sprawiło, że zarumieniłam się. Weszłam do wanny i oparłam się o niego plecami.
- Jesteś taka piękna, skarbie. - szepnął mi do ucha, kładąc dłonie na moich piersiach.
- Najpierw się umyjmy, a potem pomyślimy nad przyjemnościami. - zaśmiałam się, choć jego dotyk był naprawdę przyjemny.
- No dobrze. - również się zaśmiał, podając mi kieliszek z szampanem.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i upiłam łyk.
Leżeliśmy tak w wannie dość długo, wolno się myjąc. To znaczy, Zayn mnie mył. W ten sposób miał okazję zbadać całe moje ciało i cóż, zrobił to. Ominął jednak te sfery, których pragnął najbardziej. Chyba pomyślał, że w ten sposób zwiększy moje zaufanie do niego. No cóż... tak się stało. Urósł w moich oczach zdecydowanie.
- Wychodzimy.? - szepnął mi do ucha.
- Ale tu jest tak cieplutko. - zachichotałam lekko, jeżdżąc koniuszkami palców po jego szyi.
- Pod kołdrą jest cieplej. - zamruczał.
- Siedzisz w wannie, więc skąd to masz wiedzieć... - otarłam swój nos o niego.
- Domyślam się. - zachichotał lekko i pocałował mnie namiętnie.
Całowaliśmy się namiętnie i czule. Sama nie za bardzo wiedziałam czy robię dobrze, ale jego urok po prostu był strasznie słodki teraz. Postanowiłam, że w jakiś sposób go wynagrodzę. Wzięłam jego dłonie z mojej talii i położyłam na swoje piersi. Zayn chyba zdziwił się, ale najwidoczniej był wdzięczny za mój gest, bo po chwili zaczął je masować i delikatnie ściskać. Wywołało to u mnie falę przyjemnego uczucia.
- Śpimy dzisiaj razem.? - wymamrotał.
- Chciałabym, ale nie chcę by Diego było przykro, że mu ciebie zabiorę. - zachichotałam lekko.
- Nie bój się o to. I tak ostatnio nie wychodziło nam w łóżku. - zaśmiał się.
- Nie wiedziałam, że jesteś bi. - śmiałam się lekko, nadal go całując.
- Ponoć bi jest w modzie. - zaśmiał się.
- Pierwszy raz słyszę. - parsknęłam śmiechem i wstałam.
- Będziesz mi tańczyć.? - uśmiechnął się zadziornie.
- Tu się puknij. - pokazałam na głowę ze śmiechem.
- Oj puknę się Violet, puknę. - zaśmiał się i położył dłonie na moich pośladkach, przysuwając do siebie.
- Słodziak z ciebie. - przygryzłam zadziornie wargę z uśmiechem.
- Raczej ty... - przedłużył z uśmiechem i musnął wargami moją " przyjaciółkę "
Fala przyjemności rozniosła się po moim ciele, gdy to robił. Wzdychałam lekko, mierzwiąc jego mokre włosy. Przygryzałam wargę, a on oddawał się również przyjemności. Podobało mi się to, z resztą mu też.
- Violu.! Jest Zayn u ciebie.?! - zapukał do drzwi od pokoju Diego.
Oderwałam Zayn'a od siebie i wyszłam z wanny.
- Cholera. - westchnął Hiszpan, również wychodząc.
- Tak jest.! - krzyknęłam, wycierając się.
- A co robi.?! - zapytał.
- Yyyy.... Stoi. - zaśmiałam się, Zayn również.
- Możesz go odesłać do pokoju.?! - spytał.
- Tak, nie ma sprawy. 5 minut i będzie.! - śmiałam się lekko.
- Dobra. Dzięki.! - zawołał.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z łazienki. Otworzyłam drzwi, ale Diego już nie było.
- No to zmykaj do brata. - zaśmiałam się lekko.
- Było cudownie. - powiedział z uśmiechem.
- To był jeden, jedyny raz. - powiedziałam.
- Dlaczego.? - zdziwił się.
- Bo nie będę robiła tego z gejem, albo biseksualistą. - wybuchnęłam śmiechem.
- Wariatka. Dobranoc. - pocałował mnie we włosy i poszedł.
Zaśmiałam się i zamknęłam za nim drzwi na klucz. Poszłam do sypialni, gdzie pościeliłam sobie łóżko. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie Zayn czegoś zapomniał, albo Diego coś chce. Zeszłam na dół i otworzyłam. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było. Jedyne co zobaczyłam to zdjęcie, leżące na podłodze. Podniosłam je, nie mogąc uwierzyć w to co na nim było. Wszędzie poznam tą twarzyczkę, a raczej twarze. To dziecko... to przecież byłam ja. Dużo mam swoich zdjęć z okresu niemowlaka. A ta kobieta była chyba moją mamą. Miała na sobie tą różową sukienkę, która leży w mojej szafie... Fede mi ją dał mówiąc, że należała do niej. To by się mogło zgadzać. Ale skąd tutaj to zdjęcie.? Nie wiem. Spojrzałam, czy czegoś nie ma na odwrocie. Był tam napis.

To twoja mama i Ty, Violetto. 
Znam Twojego ojca, więc myślę, że Ty również chcesz się coś o nim dowiedzieć.
Zapraszam więc na spotkanie.
Najlepiej jutro, bo jestem w Sevilli.
Będę o godzinie 10:00 w restauracji " Sawanna " obok hotelu, w którym przebywasz.
Stolik 8.

Dołączona była również wizytówka niejakiego Antonio. Chyba jest prawnikiem. To byłby dobry trop w jego poszukiwaniu, ale skąd ja mam wiedzieć, że to co on mi powie to prawda.? Albo, że może jest jakimś przestępcą lub gwałcicielem.? Jednak muszę zaryzykować i pójść. Schowałam wszystko do pamiętnika i położyłam się do łóżka. Zasnęłam dość szybko.
Po mojej głowie rozniósł się jakiś łomot, który obudził mnie i postawił na równe nogi. Przetarłam zmęczone oczy. Ktoś pukał w okno balkonowe. Spojrzałam tam, widząc jakąś męską sylwetkę. Może jestem odważna, ale tym razem się zlękłam.
- Violet, otwórz. - powiedział Leon.
Czekaj, Leon...?! Nie no, to mi się musi śnić. Uszczypnęłam się, ale jedynie pisnęłam z bólu. To nie sen.? Co tu się dzieje do cholery... Podeszłam do drzwi i delikatnie, choć zdecydowanie je otworzyłam. Verdas wszedł do środka, zamykając je za sobą. Spojrzał na mnie, a po chwili mocno i czule przytulił.
- Wreszcie mogę cię dotknąć.... - szepnął.
- To mi się śni.? - spytałam.
- Nie, tym razem nie. - zapewnił.
- Ale skąd ty tutaj.....- zaczęłam.
- Zaraz wszystko ci wyjaśnię dobrze.? Ale może lepiej usiądziemy. - zaproponował.
Kiwnęłam głową nadal niedowierzając i usiadłam obok niego na łóżku.
- Leon, ty nie żyjesz. - powiedziałam.
- A jednak żyję. - zaśmiał się lekko.
- Nie rozumiem nic. - westchnęłam.
- Violu, nikt nie może się dowiedzieć, że ja tu byłem i, że żyję. Obiecaj. - powiedział.
- Obiecuję. Z resztą i tak by mi nikt nie uwierzył. - przytuliła go, by się upewnić, że jest prawdziwy.
- Umarłem dla ciebie. - pocałował mnie we włosy.
- Że co.? - zdziwiłam się,
- Już ci opowiadam. Od kilku tygodni, przed tą galą, ktoś miał na ciebie chrapkę. Znasz tą meksykańską bandę, co nie.? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Chcieli cię porwać, bym dał za ciebie mnóstwo kasy. Potem, by wzięli pieniądze, a ciebie po prostu zabili.
- Skąd to wiesz.? - zapytałam.
- To była głównie moja wina, bo będąc nastolatkiem działałem z nimi, gdy ich wyskoki polegały tylko na drobnych zastraszaniach i kradzieżach. Wyjechałem, by grać w klubie, zerwałem z nimi jakiekolwiek więzi, ale oni tego nie zaakceptowali. Chcieli, bym zrobił wszystko i wrócił do nich, a jedynie porwanie ciebie, by mnie do tego zmusiło. Upozorowałem tą śmierć razem z tamtymi policjantami i ratownikami. Krew była sztuczna. - wyjaśnił.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś.? - spytała.
- Musiałem przekonać do mojej śmierci jak najwięcej osób, by nie podejrzewali, że jest inaczej. Jakbyś nie płakała na moim pogrzebie... wiedzieliby, że coś nie gra. - powiedział. - Nawet nie wiesz, jak ja za tobą cholernie tęskniłem.
- Ja za tobą też. - szepnęłam i przytuliłam go.
- Przepraszam, że musiałaś to wszystko przeżywać. Poprosiłem, by zakryli mi twarz pod tym hotelem, bo gdy usłyszałem twój płacz... również po policzkach popłynęły mi łzy. - powiedział. - A na pogrzebie... ledwo dawałem radę by się nie popłakać i nie otworzyć oczu. Wstrzyknęli mi specjalnie substancje, dlatego byłem zimny.
- Leon... ty dalej będziesz musiał się ukrywać.? - spytałam ze smutkiem.
- Tak, ale będę teraz do ciebie przychodził co noc, dobrze.? - powiedział, głaszcząc mój policzek.
- Kocham Cię. - szepnęła.
- Ja ciebie też strasznie kocham. Nie chciałem cię stracić. - szepnął i pocałował mnie czule.
Odwzajemniłam pocałunek. Całowaliśmy się dość delikatnie. Gdy oderwaliśmy od siebie, opowiedziałam mu za jego życzeniem co u mnie się działo. O sytuacji ze zdjęciem również.
- Czyli ty i Zayn...? - spytał ze smutkiem w głosie.
- Nie. Nie jesteśmy razem. Zanosiło się na to, ale jednak mimo prób, nie umiem się w nim zakochać, bo kocham ciebie. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Leon'a ucieszyły te słowa, bo zwinnie mnie podniósł i obrócił wkoło z uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że go odzyskałam, po prostu nie umiałam. To było za piękne. Verdas położył mnie i nakrył kołdrą.
- Już idziesz.? - spytałam ze smutkiem.
- Tak, muszę iść. Ale jutro też przyjdę. W Buenos Aires również będę. - pocałował mnie czule we włosy.
- A ten występ... - zaczęłam.
- Był prawdziwy. - powiedział z uśmiechem. - Potem zrobiłem wszystko tak, by myśleli, że to hologram. A ty po prostu upadłaś, bo chciałaś do mnie podejść i się potknęłaś.
- Kocham Cię. - szepnęłam z uśmiechem.
- Ja Ciebie też. - powiedział. - Słodkich snów.
Zamknęłam oczy, słysząc tylko dźwięk zamykanych drzwi. Tym razem wiem, że to nie sen. To najpiękniejsza rzeczywistość. Zasnęłam dość szybko, śpiąc do 8:00.
Punkt 8:00 mój budzik w telefonie zadzwonił. Wstałam z uśmiechem, przypominając sobie nocne zdarzenie. Już nie mogłam się doczekać, aż go znów zobaczę. Byłam cała w skowronkach, chociaż myślami błądziłam wokół tematu dzisiejszego spotkania. Podeszłam do szafy, skąd wyjęłam ciuchy i bieliznę. Zdecydowałam się na zestaw dość oficjalny i elegancki, bo wkońcu spotkam się chyba z prawnikiem. To również spotkanie, na którym chce dobrze wypaść mimo wszystko. Poperfumowałam się i rozczesałam włosy. Wyglądałam dość dobrze, co mnie zadowoliło. Zrobiłam sobie jedynie jedną kanapkę z pomidorem, którą szybko zjadłam i popiłam sokiem z pomarańczy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 9:45. Cóż... długo mi to zajęło. Chyba pierwszy raz w życiu. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Na korytarzu zauważyłam Diego.
- Diego. - zawołałam.
- Tak.? - podszedł do mnie. - Wychodzisz gdzieś.?
- Tak, to dosyć poważna sprawa. Opowiem ci jak wrócę, ale chciałam tylko poinformować, że wychodzę. - powiedziałam.
- No dobrze, tylko uważaj na siebie. - dodał i pocałował mnie w policzek.
- Obiecuję.- odpowiedziałam i poszłam w stronę windy.
Na szczęście winda przyjechała dość szybko. Weszłam do środka i wcisnęłam guzik z cyferką 1. Drzwi zamknęły się, a ja oparłam się o jedną ze ścian. Trochę się denerwowałam. Bać się nie bałam, bo gaz pieprzowy miałam w torebce. Chodziło mi głównie o informację na temat taty. Oby chociaż ten facet nie kłamał, bo bym go chyba rozszarpała. Z tego co wiem, to ta restauracja była tylko dla ludzi z kasą, więc owy Antonio jednak musiał mieć pieniądze. Jeśli był prawnikiem, to nie dziwię się jego stanowi portfela. Weszłam do restauracji punkt 10:00.
- Przepraszam, gdzie jest stolik 8.? - spytałam kelnera.
- Tam. - wskazał.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i poszłam we wskazanym kierunku, gdzie siedział starszy mężczyzna o siwych włosach, na moje oko miał około 56 lat. Stanęłam obok niego, delikatnie po skosie.
- Dzień dobry. - powiedziałam.
- Dzień dobry Violetto. - wstał i ucałował moją rękę. - Proszę usiąść.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko i to zrobiłam, siadając na przeciwko niego.
Antonio był człowiekiem starszym o poczciwej twarzy i szczerym uśmiechu. Nigdy bym nie zaliczyła go do tych zły. Widać, że był dobrym mężczyzną. Takie osoby, po prostu się rozpoznaje.
- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Antonio. Jestem właścicielem kancelarii prawniczej we Włoszech, a tu obecnie jestem na wyjeździe służbowym. Gdy dowiedziałem się, że tu jesteś, to strasznie się ucieszyłem. - powiedział z uśmiechem.
- A tak w ogóle, to co pan wie o moim ojcu.? - spytałam.
- Otóż, jest tego dużo. - powiedział, a kelner nalał nam obojgu soku do szklanek. - Dziękuję. Po prostu pomyślałem, że powinnaś wiedzieć cokolwiek o nim, jak się nazywa, gdzie mieszka...
- Nie chcę go odwiedzać. Chodzi mi tylko o wiedzę, kim jest. - odparłam.
- Twój brat też ma takie zdanie.? - spytał.
- Tego nie wiem. - powiedziałam.
- Wyrosłaś od momentu, kiedy cię ostatni raz widziałem. Jednak dobrze mówiłem, że będziesz zdolną i piękną dziewczyną jak twoja mama. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ale... skąd pan zna mnie, tatę i mojego brata.? No i moją mamę. - zapytałam. - Był pan ich przyjacielem.?
- Nie do końca. - odpowiedział.
- Czyli.? - zapytałam.
- Jestem twoim dziadkiem Violetto. - odpowiedział z szczerym i tęsknym uśmiechem.
- Dziadkiem.? - zdziwiłam się na jego słowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz