30 sty 2016

Rozdział XXI







Milion razy popełniliśmy błędy, które chcieliśmy po chwili naprawić. Wiele też razy cierpieliśmy nawet z najgłupszych powodów, jakie istniały. Płakaliśmy, schowani w swoich czterech konta, obrażeni na cały świat, a tym bardziej na osobę, która nas zraniła. Nieraz obwinialiśmy samych siebie za to, co się wydarzyło, choć naprawdę nie mieliśmy na to najmniejszego wpływu. Potrafiliśmy wyzywać każdego od najgorszych, począwszy od samego siebie. Nie dostrzegaliśmy, jak wpadaliśmy w emocjonalny dołek, zwany inaczej depresją. Coraz bardziej i bardziej niszczyliśmy siebie, nie widząc tego. Dołożyliśmy soli na rany, którzy inni ludzie jeszcze bardziej rozdrapywali. Cierpieliśmy. Cierpimy. Będziemy cierpieć. Taka jest kolej rzeczy, krąg cholernego życia, w którym musimy być. Bez względu na to, czy chcemy. Musimy albo sobie z tym radzić, albo po prostu wziąć dobry sznurek i powiesić się. Szybszym sposobem będzie po prostu kulka w łeb. Skończyć raz na zawsze z tym wszystkim, bez zbędnych wyjaśnień. Mamy też możliwość zostawienia listu pożegnalnego, jeśli oczywiście chcemy i jeśli mamy do kogo. Zazwyczaj tak jest, ale jeszcze częściej nie decydujemy się na to. Bo po co, skoro i tak nas nie zrozumieją.? Uznają za psychicznie chorego i obmówią.  Myślą, że wiedzą najwięcej. Gdy jest już po wszystkim, każdy chce mówić o tobie i pomagać. Gdzie byli, gdy zwijałeś się z bólu psychicznego i cierpiałeś z każdą sekundą coraz bardziej.?

- Przepraszam, zamyśliłam się. Możemy jeszcze raz.? - powiedziałam, lekko wzdychając, a producent kiwnął głową.
Wzięłam głęboki oddech, nakładając słuchawki na uszy i zamykając powieki. Gdy rozległa się melodia, skupiłam się i w wyznaczonym momencie zaczęłam śpiewać.

"Inexpresiva o automaticada Supercreativa o muy apasionadaHacer todo por saber quien eres Seguir tu camino si así lo prefieres"

Odetchnęłam, gdy skończyłam. Nagrywam teraz akustyczną wersję SuperCreativa. Producenci pomyśleli, że takie wersje mogą być do albumu bonusowego. Całkiem dobry pomysł, mi samej się podoba. Zdjęłam słuchawki i spojrzałam na szybę. Wszyscy włącznie z Leon'em pokazali mi z szerokim uśmiechem kciuk do góry. Odwzajemniłam uśmiech, biorąc oddech ulgi. Udało się. Ostrożnie ominęłam kable przy wyjściu i otworzyłam drzwi.
- Byłaś świetna. - powiedział Leon z uśmiechem, trzymając Nicol na rękach.
- Dziękuję. - odparłam wdzięczna, całując go w policzek, a malutką głaszcząc po włoskach. - Pójdę po wodę, też chcesz.?
- Jasne. - kiwnął głową, siadając na fotelu, a małą sadzając na swoich kolanach.
Mój mały, grzeczny aniołek. Nie sądziłam, że tyle tu wytrwa. W sumie te wszystkie przyciski to dla niej lepsza zabawa niż jakiekolwiek grzechotki. Wyszłam z pomieszczenia, idąc do końca korytarza, gdzie stał automat z napojami. Włożyłam rękę do kieszeni, skąd wyjęłam kilka drobniaków, które wylądowały po chwili w maszynie. Nacisnęłam odpowiedni guzik. Po chwili w specjalnej części leżały już zakupione przeze mnie butelki. Zabrałam je stamtąd i ruszyłam w stronę studia. Co u mnie.? Marzenia dotyczące mojego pierwszego albumu zaczynają się spełniać. Przez kogo.? Przez mojego ojca. Jeszcze nie potrafię nazwać go tatą. Nie wybaczyłam mu w dalszym ciągu. Stara się naprawić między nami to, co zniszczył, ale czuję, że na to już po prostu za późno. Jestem młoda, mam czas, by go zrozumieć, ale... nie. Nie zanosi się, że kiedykolwiek powiem do niego  " tatusiu ". Dla mnie chyba zostanie po prostu moim trenerem i ojcem. To, co zrobił mi i Fede... za bardzo boli, by tak szybko puścić to w zapomnienie. Mój brat nienawidzi go jeszcze bardziej. Nie zamienił z nim ani jednego słowa od czasu, gdy dowiedziałam się, kim jest. Unika go, nie odzywa się... traktuje go, jakby w dalszym ciągu nie było go w jego życiu. Dla niego nie istnieje i nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze będzie istnieć. Nie dziwię mu się. Żywi urazę do niego za nas dwoje. Był straszy, więcej rozumiał... boli go, że nie tyle co zranił go, a mnie. Wiadomo, że jeśli chodzi o Federico, to ma ochotę zabić każdego, kto by doprowadził mnie do łez smutku. Nawet samego siebie. A ja... jestem mu wdzięczna za to. Mam ochotę dziękować ojcu, że go spłodził. Mimo, że miliardy razy chciałam nie mieć brata.
 Zatrzymuję się w drzwiach. Nicol śpi słodko w swoim nosidełku, a ja słyszę piękną melodię. Moją ulubioną melodię. Symfonię. Głos. Jego. Opieram się o framugę, trzymając butelkę wody i patrząc na przeźroczystą szybę, za którą stoi Leon. Patrzy mi teraz w oczy, śpiewając wolną wersję naszego " Podemos ". Kręcę delikatnie głową. Nie panuję nad tym. Po prostu z małymi łzami w oczach przechodzę na jego stronę. Chwytam moje dłonie, śpiewając refren razem z nim. Nie mogę zamknąć powiek, ciągle patrzymy na siebie. Nasze głosy łączą się w jeden, a słowa splatają się ze sobą, jak gdyby spragnione właśnie takiej chwili. Uśmiecham się szerzej, gdy jego czoło styka się z moim. Już nawet nie patrzę, czy śpiewamy do mikrofonu. Dla mnie to nieważne. Ważne, że śpiewamy razem. Biorę głęboki oddech, gdy kończymy. Przymykam powieki. Czuję na swoich ustach zbliżające się wargi Meksykanina. Och.
Mrugam powiekami, odrywając usta od butelki wody. Rozglądam się. Mam wrażenie, że jestem teraz czerwona jak burak. Dobrze, że chociaż nikt tego nie widział... tak myślę. Jeśli nie, to jestem skończona. " Violetta całująca się z butelką wody mineralnej. " Już widzę nagłówki pierwszych stron jutrzejszych gazet, czy portalów plotkarskich. Cudownie. Wzdycham, siadając na małej ławce obok. Muszę przestać myśleć ciągle o Leon'ie i ojcu. To mnie rozprasza. To chyba dwójka najbardziej skomplikowanych mężczyzn w moim życiu. Takich perełek to ja jeszcze nie miałam, serio. Kocham Leon'a i cokolwiek bym robiła, to nic na to nie poradzę. Próbuję go oddalać, to wtedy cierpię. Pozwalając mu się zbliżyć, znów się zakochuję w nim na nowo, a tego nie chcę. Zadecydowałam, że bierzemy urlop od siebie i jesteśmy przyjaciółmi. A chyba wcale nam to nie wychodzi. A jeśli chodzi o ojca... chciałabym znów przytulić się do niego, opowiadać mu o tym co się działo, gdy go przy mnie nie było, pytać o mamę... Ale nie potrafię ot tak znów go kochać bezgranicznie, zapominając o tym, co mi zrobił. To trudne. Wzdycham i wstaję, wracając do studia. Uśmiecham się lekko, gdy widzę jak malutka śpi w objęciach swojego tatusia. Podchodzę do niego i cichutko podaję mu butelkę z wodą. Ostrożnie biorę Nicki na ręce i wkładam do nosidełka. Nasz mały aniołek nawet nie drgnął. Prawdziwy śpioszek, po tacie. Siadam na poręczy fotela obok Leon'a i upijam swój łyk wody.
- Producenci powiedzieli, że na dziś już koniec. Możemy iść do domu, a ja mogę zabrać się na kolację. - powiedział z uśmiechem Verdas.
- Leon, mówiłam ci coś na temat kolacji, prawda.? - westchnęłam lekko. - Jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej.
- Nie zabieram cię na kolację, a na piknik pod gwiazdami. A to różnica. - zaśmiał się. - Będzie i tak w twoim ogrodzie, więc nie musimy szukać opieki dla naszej kruszynki.
- No nie wiem... - zaczęłam.
- Co ci szkodzi.? - spytał.
- Nie chcę się w tobie ponownie zakochać... to za szybko. - odparłam.
- Im szybciej, tym lepiej. Niki chce braciszka, a ja syna. Musimy zacząć działać jakoś w tym temacie. - powiedział z lekkim śmiechem.
- Jesteś nienormalny... - szepnęłam rozbawiona i nałożyłam swój sweterek.
Pogoda dzisiaj była całkiem przyjazna, choć momentami było także chłodno, dlatego miałam na sobie rurki, bokserkę i właśnie bluzę na wszelki wypadek. Moje stopy okrywały czarne sandałki na lekkim obcasie. Ostatnimi czasy to moje ulubione.
- Co powiesz na imprezę dzisiaj.? Dawno byliśmy gdzieś razem bez małej. Poprosimy Ludmi, by się nią zajęła. - zaproponował, gdy przekroczyliśmy próg budynku.
- W sumie bardzo chętnie. Przyda mi się relaks po kilku dniach nagrań. - powiedziałam z uśmiechem.
- Myszko, ty ze mną zawsze możesz doznać relaksu. - szepnął mi do ucha.
Zaśmiałam się, dając mu lekkiego kuksańca w bok. Odwzajemnił śmiech, obejmując mnie ramieniem. Pocałowałam Nicol w nosek, która ciągle była na rękach taty. Jest już taka duża. Położyłam ją w nosidełku, służącym również jako fotelik i przypięłam. Włożyłam jej smoczek do buzi i przykryłam kocykiem, gdyż zamykała oczka. Przyszła jej pora drzemki. Usiadłam na przednim siedzeniu, zapinając pasy. Spojrzałam na Leon'a, który właśnie odpalił silnik. Uśmiechnął się lekko do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Obróciłam głowę, by patrzeć na widoki miasta.
- Wyjedziemy gdzieś we trójkę.? - szepnęłam, nie patrząc jeszcze na niego.
- Mówisz serio.? - zdziwił się, choć mile zaskoczony.
- Tak, serio. - kiwam głową z lekkim uśmiechem. - Pomyślałam nad Australią, lub Indiami.
- Zawsze chcieliśmy tam jechać. - przyznał.
- Dlatego właśnie o tym mówię. Nie chcę zmarnować takich marzeń. A małej też na pewno się spodoba. Ma już kilka miesięcy, więc rozumie dużo rzeczy i dużo ją ciekawi. - obracam głowę w jego stronę.
- Wybrałbym Indie. Słonie, kolory... mogłabyś nakręcić nawet tam swój pierwszy teledysk. - proponuje z uśmiechem.
- To niesamowity pomysł. - odpowiadam od razu. - Więc jutro zaczniemy wszystko planować. - dodaję.
Nie odpowiada, tylko uśmiecha się pod nosem. Mimowolnie robię to samo, chyba nawet się rumieniąc. Ja i Leon. Indie. Jedno z najbardziej romantycznych miejsc świata. Już nie mogę się doczekać. Cieszę się, że o tym teraz pomyślałam. Niedługo później zaparkowaliśmy przed naszym mieszkaniem. Tak, przeprowadziłam się z powrotem do Buenos Aires, gdzie mieszkam w willi razem z Leon'em. Postanowiłam zgodzić się na jego propozycję. Ma przez to całkowity kontakt z córeczką, a nasze relacje poprawiają się. Nie chciałam kiedyś znów się przeprowadzać, więc wolałam od razu zacząć etap wspólnego mieszkania. Na dom z Ludmi i Fede byłam już za duża. Mój brat nie był do tego przekonany, ale pozwolił mi na to. To czas, by nasze drogi powoli się rozchodziły, a ja i tak już wkrótce będę pełnoletnia. Moja wyprowadzka nie była rozstaniem z przeszłością, a raczej przywitaniem z przyszłością. Uśmiecham się lekko i rozpinam pasy, wychodząc z auta. Leon bierze nosidełko z naszą kruszynką, po czym oboje wchodzimy do domu. Ściągam buty, zostawiając torebkę na komodzie, po czym ostrożnie biorę owiniętą w kocyk Nicolę. Całuję ją w czółko, by się nie bała, po czym idę z nią do jej pokoiku. Kładę w łóżeczku, ściągam wszystko prócz bodów i przykrywam. Jest cieplutko w domu, więc nie będę męczyć ją sweterkami. Głaszczę jej policzek i wychodzę. Schodzę na dół, po czym siadam na kanapę i biorę laptopa na kolana. Na okienku przeglądarki po chwili pojawiają się hotele w Indiach, oraz najciekawsze miejsca. Piękne krajobrazy zapierają mi dech w piersiach. Moja wyobraźnia już kreuje pierwsze obrazy mnie i Leon'a między tymi niesamowitymi budynkami i słoniami. Nicoli również na pewno się spodoba.
- Proszę. - szatyn siada obok mnie, podając mi wysoką szklankę. - Kawa mrożona.
- O, dziękuję. - mówię z uśmiechem, upijając łyk przez słomkę. - Pyszna.
- Na co patrzysz.? - pyta, a ja obracam laptop w jego stronę. - Wow.
- Też tak uważam. - chichoczę lekko, kładąc urządzenie na stolik przed nami i opieram się o kanapę.
- Dzwoniłem do Ludmiły. Fede przyjedzie po małą, wezmą ją do nich, byśmy mieli całą noc tylko dla siebie. - zaśmiał się lekko, co odwzajemniłam.
- Nie wyobrażajcie sobie za wiele. - mówię z uśmiechem, puszczając mu oczko.
- Tak jest pani profesor. - zaśmiał się, upijając łyk kawy.
- Kiedy chciałbyś jechać.? - spytałam.
- Chociażby w tym tygodniu. - wzruszył ramionami uśmiechnięty. - W pracy wezmę mały urlop.
- Zapytam się o koniec nagrań i pogadam o tym teledysku w Indiach. Jak będą gotowi, o ile się zgodzą, to pojedziemy. - uśmiechnęłam się.
- Na pewno się zgodzą. Byliby głupi tego nie zrobili. - przyznał.
- Dzięki. Potrafisz podnieść mnie na duchu. - zaśmiałam się.
- Zawsze do usług. - zachichotał, całując mnie w policzek.
Uśmiecham się, kładąc go na stolik przed nami. Opieram się o kanapę i wgłębiam się w oglądanie filmu, który włączył Leon.

Schodzę na dół, ubrana w krótką czarną sukienkę, sięgającą mi mniej więcej za połowę ud, z dużym rozcięciem na plecach, którego krawędzie zdobiły złote kryształki. Na nogach miałam sandałki na obcasie w kolorze kreacji. Włosy jedynie lekko pofalowałam i zrobiłam delikatny makijaż. Nie lubiłam tony tapety. To nie dla mnie. Uśmiechnęłam się na widok Leon'a. Ubrany był w czarne spodnie, koszulę w kratę i bluzę bez rękawów. Wyglądał cudownie. Mimowolnie przygryzłam wargę.
- Wyglądasz cudownie. - szepnął, przyglądając mi się.
- Fede już był.? - spytałam, podając Leon'owi mój telefon, by włożył go do kieszeni.
To na wszelki wypadek, gdyby jego padł. Chodzi tu, by mieć kontakt z Ludmi, gdyby coś się działo. Z maluszkami nigdy nic nie wiadomo.
- Tak, jakieś 5 minut temu. - odpowiedział. - Idziemy.?
Kiwnęłam głową z uśmiechem, wychodząc z nim z domu. Nie zdecydowaliśmy się na auto, bo wiemy, że oboje coś wypijemy, więc nie warto go zostawiać, a rano się wracać. Jak coś, to idziemy na piechotę, lub zadzwonimy po taksówkę. Klub i tak jest niedaleko, więc teraz możemy iść. Rozmawialiśmy o różnych głupich, codziennych sprawach. Było tak jak za dawnych czasów, gdy zaczęliśmy się w sobie zakochiwać. Wymykaliśmy się wtedy do klubów, by Fede nie wiedział. Potem i tak się dowiadywał, ale było już za późno, by mi na to zabronił. Widział, że ja i Leon to coś poważnego i, że po prostu tańczymy. Nie piłam alkoholu, nie pieprzyłam się z facetami, więc tolerował to mniej więcej. Teraz też mnie pilnuje, ale o wiele bardziej ufa. Weszliśmy do środka, już na wejściu słysząc głośną i zachęcającą do zabawy muzykę. Podeszliśmy do baru. Poprosiłam o niezbyt mocnego drinka, Leon również. Nie chcieliśmy od razu się upijać. Gdy mieliśmy już opróżnione szklanki, poszliśmy na parkiet. Leciała moja ulubiona piosenka, nie mogłam jej przegapić. Nie pominęłam także seksownego tańca. Lubiłam jak Leon podniecał się przez mój dotyk podczas ruchów. Wziął mnie za rękę, obracając kilka razy. Śmiałam się szczęśliwa. Obok nas przeszła kobieta około 40-stki. Jejku, czym ona się spryskała.?! Była to naprawdę mocna perfuma, przez którą niechcący kichnęłam na Leon'a.
- Przepraszam. - zaśmiałam się słodko, ocierając jego policzki.
Zaśmiał się lekko, patrząc mi w oczy.
- Ja też. - szepczę.
Patrzę na niego zdziwiona , a po chwili czuję jego wargi na swoich. Splatam dłonie za jego szyją, namiętnie odwzajemniając pocałunek. Uśmiecham się przy tym.
Całujemy się.
Naprawdę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz